"Allahu, jakże ja się
stoczyłem..."
*KILKADZIESTĄT MINUT WCZEŚNIEJ,
OCZAMI ZAYNA*
Z ociąganiem wstałem z kanapy i
przeciągnąłem się leniwie. Zerknąłem na zegarek, który pokazywał godzinę 9:18.
-No, najwyższy czas się zbierać- powiedziałem i ruszyłem w stronę mojej sypialni.
Wyjąłem z małej szafeczki świeże bokserki i skarpetki, a z dużej szafy, znajdującej się obok mojego biurka, ciemne dżinsy rurki, biało-niebieską bluzę zakładaną przez głowę i czarny T-shirt z napisem „Fuck This”. Poszedłem do łazienki i przebrałem się w naszykowane ciuchy. Poprawiłem swoją fryzurę, popsikałem się moimi ulubionymi perfumami i umyłem zęby. Następnie schowałem do jednej kieszeni spodni mój telefon, który wskazywał teraz godzinę 9:40, a do drugiej dwie stówy, które zabrałem dzisiaj Annie… Alex, czy komuś tam. Stanąłem przed dużym lustrem na korytarzu i przejrzałem się w nim- Cudowny, zresztą jak zawsze- oceniłem swój wygląd. Ubrałem na nogi moje wysokie, granatowe adidasy z Nike, opuściłem moje mieszkanie i zamknąłem je na klucz. Zbiegłem na parter i wyszedłem z ponurego budynku. Stanąłem na chodniku i wziąłem głęboki wdech. Było odrobinę cieplej, niż kilka godzin temu. Rozejrzałem się wokół siebie i dopiero teraz zauważyłem spory korek na ulicy, co mnie zresztą wcale nie zdziwiło, ponieważ była to jedna z bardziej ruchliwych ulic w Bradford. Zaintrygował mnie widok kilku jednakowych, jaskrawych autobusów stojących w korku jeden za drugim. No tak, przecież dzisiaj jest pierwszy września, czyli przyjechali uczniowie do tego popularnego liceum kawałek dalej od mojego mieszkania. Uśmiechnąłem się na samą myśl o tym, ponieważ oznaczało to tylko tyle, że w naszym mieście pojawiło się sporo nowych, młodych, naiwnych i- co najważniejsze- bogatych dziewczyn do wyrwania. Spojrzałem na pierwszy z rządka autobusów, patrzyłem na każdą szybę po kolei, aby sprawdzić, jakie osoby znajdują się w środku. Zauważyłem już kilka całkiem ładnych dziewczyn, ale mój wzrok zatrzymał się na przepięknej blondynce, która chyba się na mnie zagapiła. Uśmiechnąłem się do niej promiennie i nie widząc żadnej reakcji z jej strony, pomachałem do niej, nie przestając się uśmiechać. Dziewczyna najwidoczniej się speszyła, ponieważ przeniosła swój wzrok gdzieś indziej, jednak ja nie mogłem oderwać od niej oczu. Zacząłem przyglądać się jej całej, a właściwie to tylko głowie i połowie tułowia, ponieważ tylko tyle mogłem zobaczyć przez szybę. Moje spojrzenie zatrzymało się na jej biuście…
-No, najwyższy czas się zbierać- powiedziałem i ruszyłem w stronę mojej sypialni.
Wyjąłem z małej szafeczki świeże bokserki i skarpetki, a z dużej szafy, znajdującej się obok mojego biurka, ciemne dżinsy rurki, biało-niebieską bluzę zakładaną przez głowę i czarny T-shirt z napisem „Fuck This”. Poszedłem do łazienki i przebrałem się w naszykowane ciuchy. Poprawiłem swoją fryzurę, popsikałem się moimi ulubionymi perfumami i umyłem zęby. Następnie schowałem do jednej kieszeni spodni mój telefon, który wskazywał teraz godzinę 9:40, a do drugiej dwie stówy, które zabrałem dzisiaj Annie… Alex, czy komuś tam. Stanąłem przed dużym lustrem na korytarzu i przejrzałem się w nim- Cudowny, zresztą jak zawsze- oceniłem swój wygląd. Ubrałem na nogi moje wysokie, granatowe adidasy z Nike, opuściłem moje mieszkanie i zamknąłem je na klucz. Zbiegłem na parter i wyszedłem z ponurego budynku. Stanąłem na chodniku i wziąłem głęboki wdech. Było odrobinę cieplej, niż kilka godzin temu. Rozejrzałem się wokół siebie i dopiero teraz zauważyłem spory korek na ulicy, co mnie zresztą wcale nie zdziwiło, ponieważ była to jedna z bardziej ruchliwych ulic w Bradford. Zaintrygował mnie widok kilku jednakowych, jaskrawych autobusów stojących w korku jeden za drugim. No tak, przecież dzisiaj jest pierwszy września, czyli przyjechali uczniowie do tego popularnego liceum kawałek dalej od mojego mieszkania. Uśmiechnąłem się na samą myśl o tym, ponieważ oznaczało to tylko tyle, że w naszym mieście pojawiło się sporo nowych, młodych, naiwnych i- co najważniejsze- bogatych dziewczyn do wyrwania. Spojrzałem na pierwszy z rządka autobusów, patrzyłem na każdą szybę po kolei, aby sprawdzić, jakie osoby znajdują się w środku. Zauważyłem już kilka całkiem ładnych dziewczyn, ale mój wzrok zatrzymał się na przepięknej blondynce, która chyba się na mnie zagapiła. Uśmiechnąłem się do niej promiennie i nie widząc żadnej reakcji z jej strony, pomachałem do niej, nie przestając się uśmiechać. Dziewczyna najwidoczniej się speszyła, ponieważ przeniosła swój wzrok gdzieś indziej, jednak ja nie mogłem oderwać od niej oczu. Zacząłem przyglądać się jej całej, a właściwie to tylko głowie i połowie tułowia, ponieważ tylko tyle mogłem zobaczyć przez szybę. Moje spojrzenie zatrzymało się na jej biuście…
Nie za duży, nie za mały, po
prostu: idealny. Zagryzłem dolną wargę. Mam
na nią ochotę. Po chwili
postanowiłem podnieść swój wzrok z powrotem na jej twarz i jak się okazało,
prześliczna blondynka znów na mnie patrzyła. Puściłem jej oczko, a ona
odpowiedziała mi uroczym uśmiechem. Niestety, korek ruszył i autobus z
nieznajomą pięknością odjechał. Stałem jeszcze przez chwilę w jednym miejscu, wciąż mając przed oczami śliczną twarz dziewczyny. Moja bujna wyobraźna zaczęła krążyć wokół tego, jak wyglądają jej piersi w pełnej okazałości, jak dobra jest w łóżku, ile by dała za przespanie się ze mną, kiedy postanowiłem otrząsnąć się z moich erotycznych fantazji. Ruszyłem w stronę miejsca spotkania mojego i
Louisa. Mieszkałem całkiem niedaleko sklepu „u Winchy’ego”, dlatego
postanowiłem udać się tam na piechotę. Cały czas myślałem tylko o tej
dziewczynie, którą zobaczyłem w autobusie i im dłużej panowała w moim umyśle,
tym bardziej jej pragnąłem. Po około piętnastu minutach szybkiego marszu
dotarłem na umówione miejsce i stanąłem przy schodach, na których szczycie
znajdowały się drewniane drzwi prowadzące na zaplecze sklepu.
-Spóźniłeś się- usłyszałem za plecami
lekko ochrypnięty głos Louisa. Odwróciłem się gwałtownie i ujrzałem swojego
przyjaciela w wysokich, czarnych adidasach, trochę obcisłych (jak na spodnie
tego typu) szarych dresach i ciemnogranatowej, zapiętej bluzie z kapturem.
-Sorry, coś mnie zatrzymało-
odparłem.
-Spoko. Po co chciałeś się
spotkać?- spytał.
-Żeby wyciągnąć cię na miasto.
-Kupujemy czy…
-Kupujemy- przerwałem mu, za nim
zdążył powiedzieć słowo „kradniemy”. I tak dobrze wiedziałem, o co mu chodzi, a
naszej rozmowie może się ktoś przysłuchiwać- Mam raczej niewiele kasy, ale
zawsze jakieś dwie bluzy czy dwie pary butów możemy sobie kupić- uśmiechnąłem
się, a on to odwzajemnił.
-Więc... Chodźmy - powiedział
szatyn o lazurowym spojrzeniu. Wyszliśmy z niewielkiej uliczki, na ulicę
główną, zmierzając w stronę galerii handlowej. Po drodze zbieraliśmy spojrzenia
wszystkich przechodniów, większość z nich była pełna przerażenia i
podejrzliwości, lecz niektóre wypełnione były pożądaniem i nutką zachwytu-
należały one do dziewczyn w wieku zbliżonym do naszego.
*OCZAMI ROSE*
-No i jesteśmy- ogłosił uroczyście
Niall, kiedy nasz autobus zatrzymał się przed bramą do ośrodka. Drzwi pojazdu
otworzyły się z głośnym sykiem, jednak nikomu nie spieszyło się z wyjściem z
ciepłego wnętrza autobusu na dwór, gdzie panował chłodny, lekko mglisty,
wrześniowy poranek.
-No, ruszajcie się, dzieciaki! Nie
mam na was całego dnia!- pospieszył nas kierowca. Dopiero teraz niektórzy
zaczęli wstawać ze swoich miejsc. Ja wyszłam z pojazdu jako jedna z ostatnich.
Zerknęłam na zegarek, 10:03. Kiedy stanęłam na chodniku, rozejrzałam się
ciekawie po miejscu, w jakim się znajdowaliśmy, lecz niewiele udało mi się
zobaczyć, ponieważ z jednej strony widok zasłaniał mi rządek autobusów,
natomiast z drugiej wysokie mury naszej szkoły, na oko były o pół metra wyższe
ode mnie. Ogromna, czarna, żelazna brama była zamknięta, a my nie mieliśmy
pojęcia, co mamy robić (a przynajmniej ci, którzy dopiero w tym roku zaczynali
naukę w ESL-u). Przez chwilę staliśmy na chodniku i marzliśmy, jednak po
niecałej minucie czekania furtkę otworzyła nam niewysoka, mniej więcej
pięćdziesięcioletnia kobieta w długiej, czarnej spódnicy, ciemnych butach na
niewielkich obcasach oraz białej koszuli na długi rękaw. Jej nos był długi i
lekko zakrzywiony, siwiejące już, blond włosy spięła w wysokiego koka, a jej jasne,
malutkie oczy wyglądały komicznie w połączeniu z jej ogromnymi, okrągłymi
okularami.
-Dzień dobry- powiedziała piskliwym
głosem- Zapraszam wszystkich uczniów do środka, na rozpoczęcie nowego roku
szkolnego- dodała i wymusiła na swojej twarzy uśmiech. Odwróciła się na pięcie
i przeszła przez furtkę z powrotem na teren ośrodka. Za nią zaczęli wchodzić
wszyscy po kolei.
-Kto to był?- spytałam szeptem
Harrego, który razem ze mną szedł prawie na końcu grupy.
-Pani West, jedna z najsurowszych,
najnudniejszych i najsztywniejszych nauczycieli w całej szkole- odparł Loczek-
Uczy matematyki- dodał, poprzedzając moje kolejne pytanie. Kiedy weszliśmy na
teren ESL-a, zaparło mi dech w piersiach. Krótka i prosta dróżka prowadziła do
wielkiego, patrząc po oknach, dwu piętrowego budynku w kolorze ciemnobrązowym.
Jak głosił napis nad frontowymi drzwiami, była to Elitarna Szkoła Licealna
imienia Henrego Purcella.
-Udamy się teraz do sali
koncertowej, gdzie odbędzie się rozpoczęcie roku szkolnego!- pani West musiała
krzyczeć, ponieważ prawie dwustu uczniów, którzy ślepo za nią podążali,
zupełnie nie przejmowało się obecnością nauczycielki i rozmawiało sobie w
najlepsze- Proszę trzymać się w zwartej grupie, ponieważ możecie się zgubić.
Mówię tutaj szczególnie do naszych nowych uczniów!- dodała i weszła do budynku,
a za nią pomaszerowali wszyscy uczniowie tej szkoły. Kiedy nadeszła moja kolej,
przeszłam przez duże, szklane drzwi przytrzymywane dla mnie przez Harrego i
otworzyłam szeroko oczy. Byłam teraz w ogromnym hallu, w którym pod ścianami
ustawione były różnokolorowe, metalowe szafeczki, przeznaczone na
przetrzymywanie w nich rzeczy uczniów. Po lewej stronie znajdował się korytarz,
prowadzący zapewne do klas, w których będziemy mieli zajęcia, natomiast po
prawej były schody idące w dół, pewnie tam są szatnie do przebierania się na wf
oraz prysznice. My poszliśmy prosto, na duży korytarz, zapewne był to korytarz
główny. Ławki były poustawiane po lewej stronie, przy oknach, wzdłuż siebie. Po
prawej stronie stał sklepik szkolny. Kilka kroków dalej, z prawej strony
zauważyłam korytarz, mniejszy od tego, na którym się teraz znajdowaliśmy. Kilka
następnych kroków później zobaczyłam kolejny, wręcz identyczny korytarz,
również z prawej strony, z lewej wciąż ciągnęło się to samo: okna, a przy nich
poustawiane ławki do siadania. Chwilę po tym okna po lewej stronie zniknęły, a
ich miejsce zajął następny korytarz. W końcu zobaczyliśmy przed sobą ścianę i
wybraliśmy jedyną z możliwych dróg (oprócz zawrócenia) skręcenie w korytarz
znajdujący się po prawej stronie- Tutaj znajduje się sala gimnastyczna-
nauczycielka wskazała na drzwi znajdujące się na samym początku korytarza, po
lewej stronie- Ale my zmierzamy do sali koncertowej, piętro wyżej- powiedziała
i weszła na schody położone naprzeciwko wejścia do sali gimnastycznej.
Wdrapaliśmy się po szerokich, mało stromych schodach na korytarz wyglądający
dokładnie tak samo, co ten, na którym byliśmy przed chwilą. Nawet drzwi
znajdowały się dokładnie w tym samym miejscu, co tamte- I jesteśmy- ogłosiła
kobieta, nacisnęła klamkę i otworzyła drzwi na oścież. Nie chciałam się pchać,
w odróżnieniu od sporej części uczniów, więc poczekałam spokojnie, aż wszyscy przepychający się nastolatkowie wejdą i dopiero wtedy przekroczyłam próg do sali koncertowej. Kilkanaście
innych osób obrało tą samą taktykę, co ja, więc nie weszłam ostatnia.
Rozejrzałam się z szeroko otwartymi oczami po pomieszczeniu, w jakim się
właśnie znajdowałam. Sala ta była wielkości bardzo zbliżonej do wielkości dużej
sali kinowej. Na samym końcu wybudowana była wielka, drewniana scena, na której
stali teraz nauczyciele, do których szybko dołączyła pani West. Pod sceną
ustawione było całe mnóstwo foteli, takich, jakie można spotkać w wielu kinach.
Były one poustawiane rzędami, w ten sposób, aby zostawić przejście jednoosobowe
po bokach oraz w środku. Fotele były ponumerowane od jednego do- jak
zauważyłam- dwustu pięćdziesięciu! Wszyscy uczniowie siadali po kolei na
fotelach: mi przypadł numer sto pięćdziesiąty siódmy, pomiędzy Harrym a Susan,
która nagle pojawiła się obok mnie, sama nie wiem kiedy.
-Witam was, moi drodzy uczniowie, w
kolejnym roku nauki w naszej pięknej szkole- zaczął przemawiać do mikrofonu
wysoki, łysiejący, trochę gruby mężczyzna w garniturze, kiedy wszyscy zajęli
już sobie miejsca- Nazywam się Richard Black i jestem dyrektorem tej wspaniałej
uczelni. Mam nadzieję że spodoba się wam nauka tutaj i odpowiednio rozwiniecie
swoje talenty. Najpierw pozwólcie, że przemówię do tych, którzy w tym roku
zaczynają naukę w naszej szkole. Tak więc, witam was serdecznie. Najpierw
objaśnię kilka najważniejszych zasad panujących tutaj. Po pierwsze: zabrania
się uczniom wychodzenia ze swoich domów po godzinie dziewiątej trzydzieści
wieczorem, a po dziesiątej trzydzieści nie wolno opuszczać swoich pokoi. Rzecz
jasna, jeśli zachciałoby się wam skorzystać, nie krępujcie się, tylko chodzi
raczej o to, aby już po tej godzinie nie hałasować, ponieważ rozpoczyna się
wtedy cisza nocna. Kończy się ona o godzinie wpół do siódmej rano. Na śniadanie
będzie można przychodzić od godziny ósmej do godziny dziewiątej trzydzieści
rano. Lekcje będą odbywać się w godzinach: pierwsza od dziewiątej rano do za
piętnaście dziesiąta, druga od za pięć dziesiąta do za dwadzieścia jedenasta,
trzecia od za dziesięć jedenasta do za dwadzieścia pięć dwunasta, czwarta od za
dziesięć dwunasta do za dwadzieścia pierwsza. O tej godzinie rozpocznie się
przerwa na lunch, która będzie trwała do godziny w pół do drugiej, wtedy to
właśnie rozpoczyna się piąta lekcja, która trwa do kwadrans po drugiej, szósta
lekcja będzie trwała od wpół do trzeciej do piętnaście po trzeciej, siódma od
dwadzieścia pięć po trzeciej do dziesięć po czwartej, ósma od dwadzieścia po
czwartej do pięć po piątej. Od godziny dziesięć po piątej po południu do
godziny za dwadzieścia szósta jest czas na zjedzenie obiadu. Do szóstej macie
czas wolny, a w godzinach od szóstej do dwudziestej pierwszej macie czas na
lekcje specjalne, tu do uzgodnienia z nauczycielem w jakich godzinach. Na tych
zajęciach ćwiczyć będziecie w grupach. Oprócz tej jednej godziny dziennie,
zajęcia specjalne będą odbywać się też w czasie waszych lekcji normalnych,
będzie na to poświęcona jedna godzina lekcyjna. Oczywiście nie będziecie cały
czas mieli lekcji od dziewiątej rano do pięć po piątej po południu, tylko takie
są godziny lekcyjne. Czasami będziecie mieli na przykład od za pięć dziesiąta
do dziesięć po czwartej. Wasze plany lekcji są wywieszone na tablicy ogłoszeń w
hallu, przy wejściu do szkoły. Zaraz zostaniecie oprowadzeni po naszej szkole
przez panią West i pana Moona. Kiedy skończycie, przyjdziecie z powrotem tutaj
i zaczniemy przydzielać się do poszczególnych domów- skończył swój długi i
nudnawy monolog, który wygłosił w taki sposób, że można by to porównać do nieudolnego
recytowania jakiegoś wiersza przez pięciolatka- No, na co jeszcze czekacie? Już
was tu nie ma, mamy bardzo mało czasu, a przejście po całej tej szkole nie trwa
wcale krótko!- pospieszył nas dyrektor- Prosiłbym, aby osoby, które są tu drugi
lub trzeci rok zostały w sali, już teraz omówimy w których godzinach będziecie
mieli zajęcia specjalne…- nie słyszałam, co dyrektor mówił dalej, ponieważ
wyszłam już na głośny od rozmów pozostałych uczniów korytarz.
-Chodźmy, młodzieży, nie mamy ani
sekundy do stracenia! Musimy jak najszybciej oprowadzić was po szkole. Sam nie
wiem, na co to, bo przecież i tak od razu wszystkiego nie zapamiętacie ale… Te
wymogi dyrektora…- odezwał się niski, tęgi mężczyzna w przydużym, brązowym
garniturze. Był bardzo niezadowolony, że musi nas oprowadzać po szkole, czego
nawet nie starał się ukryć. Z tego, co udało mi się zapamiętać, to w piwnicy
znajdowały się- zgodnie z moimi przewidywaniami- szatnie na wf oraz prysznice,
a oprócz tego kilka małych sal do ćwiczeń, gdyby na dworze było chłodno, a sale
były zajęte, siłownia i pokój wf-istów. Na parterze była stołówka, hall z
szafkami uczniów, gabinet sekretarki, gabinet dyrektora, pokój nauczycielski,
sala gimnastyczna, gabinet pielęgniarki szkolnej i hala z basenami. Na
pierwszym piętrze miejsce miała sala koncertowa, wszystkie sale lekcyjne i dwie
sale taneczne. Na drugim, najwyższym piętrze znajdowała się druga sala
gimnastyczna, dwie sale do ćwiczenia śpiewania, dwie do ćwiczeń teatralnych,
sale poświęcone instrumentalistom, sale malarskie i rzeźbiarskie. Do szkoły
można było wchodzić z trzech stron: pierwsze wejście to wejście główne, od
strony ulicy, którym już wchodziliśmy. Drugie to wejście tylne, drzwi do niego
znajdowały się na sali gimnastycznej, prowadziło ono na dwór, gdzie znajdowały
się wszystkie szkolne boiska. Udaliśmy się tam, kiedy tylko obeszliśmy już całą
szkołę. Widok był naprawdę imponujący, teren tych boisk zajmował chyba więcej
miejsca niż szkoła, a ta i tak była ogromnych rozmiarów. Dowiedzieliśmy się, że
drzwi do trzeciego wejścia (bocznego) znajdowały się na stołówce i prowadziły
one do wielu stolików, takich, jakie można zobaczyć w restauracjach. Uczniowie
mogli jadać tam posiłki, jeśli na dworze było w miarę ciepło. O godzinie 11:56
wróciliśmy na salę koncertową, gdzie czekali na nas znudzeni, pozostali
uczniowie. Usiadłam z powrotem na swoje miejsce.
-Witam ponownie, mam nadzieję że
zapamiętacie coś z tej małej wycieczki i będziecie umieli trafić w poszczególne
miejsca. Może, w odróżnieniu od dwóch uczniów z zeszłego roku, będziecie
potrafili odróżnić, który pokój z prysznicami należy do chłopaków, a który do
dziewczyn- powiedział dyrektor, a ja rozejrzałam się po sali, szukając wzrokiem
tych dwóch, chociaż sama jeszcze nie wiedziałam, kim oni byli. Zauważyłam, że
kilkanaście dziewczyn rzuca Niallowi i Harremu nienawistne spojrzenie, a kilku
chłopaków spojrzenia pełne podziwu, natomiast oni sami śmiali się jak debile.
-Nie chcę mieszkać razem z tobą w
domu- szepnęłam w stronę Loczka, na co on jeszcze szerzej się uśmiechnął.
-Styles, Horan, potraficie dostrzec
już różnicę, czy będziecie musieli ponownie przechodzić kurs na rozróżnianie
obrazków chłopaka i dziewczyny na drzwiach?- zwrócił się do nich odrobinę
karcącym, a odrobinę żartobliwym tonem dyrektor.
-Nie jestem pewien, panie
dyrektorze- odkrzyknął w jego stronę Irlandczyk- Kto wie, może jeszcze kiedyś
się pomylimy?
-Dobrze więc, w takim razie kiedy
tylko zostaniecie przydzieleni do domów, zostawiacie walizki w pokojach i nie
rozpakujecie się, tylko przyjdziecie z powrotem tutaj. Chyba będziemy
musieli wznowić ten nasz kilkugodzinny kurs, co?- odparł pan Black.
-Naprawdę nie trzeba, panie
dyrektorze, ale dziękujemy za troskę- powiedział Harry. Pan Black podyskutował jeszcze przez chwilę z Niallem i Hazzą. Skończyło się na tym, że dyrektor
stwierdził, iż dostali już dostateczną karę rok temu, ale pogroził im również,
że jeśli taka sytuacja się powtórzy, zostaną ukarani dwa razy surowiej, niż
ostatnio. Uczniowie, którzy byli tutaj już drugi lub trzeci rok, podczas naszego
„zwiedzania” szkoły umówili się z nauczycielami na godziny zajęć specjalnych,
natomiast my, zaczynający naukę w tej szkole w tym roku, obgadaliśmy to teraz.
Mi i mojej grupie drugo licealistów zajęcia ze śpiewania przypadły w
poniedziałki, środy i czwartki od godziny siódmej do ósmej wieczorem, natomiast
we wtorki i w piątki od szóstej do siódmej. Jak później dowiedzieliśmy się od
dyrektora, w weekendy mieliśmy wolne od zajęć szkolnych, tylko w soboty każda z
grup miała mieć jeszcze po półtorej godziny zajęć specjalnych, nam przypadła od
jedenastej do dwunastej trzydzieści. W końcu wyszliśmy z sali koncertowej i
zeszliśmy na parter. Doszliśmy do szkolnej stołówki, skąd wyszliśmy na
zewnątrz. Naszym oczom ukazało się kilkadziesiąt stolików, niektóre cztero, niektóre
sześciu, a niektóre ośmioosobowe. Wyszliśmy z terenu stołówko-restauracji i
ruszyliśmy dosyć szeroką, żwirowaną ścieżką, wokół której zasadzone były
pojedyncze drzewa; bardzo przypominało to alejkę w parku. Po około dwóch
minutach drogi dróżka skończyła się, a ja zobaczyłam przed sobą trzy domy w
odległości około piętnastu metrów od siebie. Mniej więcej dwadzieścia metrów za
nimi stały kolejne trzy, niemalże identyczne domki, za nimi kolejne trzy, za
nimi następne. Na samym końcu, już przy murze ogradzającym teren ESL-a, stał
jeden, większy domek od pozostałych. Wiedziałam to, ponieważ przeszliśmy się
pomiędzy wszystkimi domkami. Ten większy domek, w którym mieszkały nasze
„gospodynie” miał numer jeden, te trzy tuż przed nimi numery dwa, trzy i cztery,
kolejne trzy domki pięć, sześć i siedem itd. Kiedy w końcu wszyscy podzielili
się na trójki (powstały też dwie czwórki i dwie dwójki), zaczęli przydzielać
nas do poszczególnych domów. Mi, Susan, Harremu, Niallowi, Liamowi i Patty
przypadł dom numer 13.
-No pięknie, pechowa 13- mruknął
Horan, kiedy szliśmy w stronę naszego domku.
-Wierzysz w przesądy?- zdziwiłam
się.
-Nie we wszystkie- odparł.
-Wyluzuj, to dom jak każdy inny
tutaj. Na pewno niczym się od siebie nie różnią, może tylko wystrojem-
uśmiechnęłam się do niego. Stanęliśmy przed drzwiami domu, w którym przyszło
nam mieszkać przez kolejne dziesięć miesięcy- I co mamy teraz robić?- spytałam,
kiedy my i szóstka jakichś obcych mi nastolatków staliśmy już kilka minut na
werandzie domu.
-Czekać, jak zwykle- odpowiedział
Irlandczyk. Po jeszcze kilku minutach, drzwi otworzył nam wysoki i
szczupły mężczyzna, zdecydowanie po pięćdziesiątce. Miał na sobie odrobinę
staroświecki garnitur, twarz była pomarszczona, włosy już prawie całe siwe,
jednak w niektórych miejscach widniały jeszcze czarne, pojedyncze włoski. Był
mocno przygarbiony, miał ciemne, świecące, małe oczy, włosy krótkie i
przylizane, a do tego duże wąsy i niewielką brodę. Wyglądał co najmniej
przerażająco.
-Witam was wszystkich. Nazywam się
Dean Desmond. Będę waszym opiekunem w tym domu. Proszę, wejdźcie- odezwał się
grubym, basowym głosem i zaprosił nas gestem do środka- Wasze walizki powinny
tu dotrzeć za kilka minut. Za ten czas oprowadzę was po domu- jak powiedział,
tak zrobił. Zapamiętałam wszystko: że kuchnia, jadalnia, salon i pokój pana
Desmonda znajdują się na parterze, dwa pokoje trzyosobowe chłopaków i ich
łazienka są na pierwszym piętrze, natomiast na drugim piętrze mieściły się
również dwa pokoje trzyosobowe, tylko że dla dziewczyn, oraz łazienka. Dean
poinformował nas, że nie mamy wstępu do piwnicy, na strych oraz do jego pokoju
oraz o tym, że o godzinie dziesiątej trzydzieści wszyscy mają siedzieć w swoich
pokojach, ponieważ- jak już wspomniał dyrektor- od tej godziny zaczynała się cisza
nocna. Ktoś zapukał do drzwi i nasz „opiekun” poszedł otworzyć. Okazało się, że
przyniesiono nam nasze walizki, więc każdy poszedł je odebrać. Wyszukałam wśród
kilkunastu albo i kilkudziesięciu bagaży swoje dwie, duże, błękitne walizki i
zaniosłam je na drugie piętro. Naprzeciw wejścia ze schodów znajdowały się
drzwi do łazienki, po prawej stronie był jeden pokój, a po lewej drugi, który
należał do mnie, Susan i Patty. Otworzyłam drzwi i przekroczyłam próg.
Sypialnia była naprawdę ogromna, dwa razy większa od mojego pokoju w moim
rodzinnym domu, w Londynie. Zajęłam sobie łóżko naprzeciwko wejścia, przy
oknie. Postawiłam walizki obok niego i usiadłam na parapecie. Łóżko Susan
znajdowało się z prawej strony od wejścia, przy ścianie, natomiast łóżko Patty po
lewej. Dziewczyny usiadły na swoich miejscach i zaczęły rozmawiać. Co
najdziwniejsze, Patty mówiła w miarę głośno i odzywała się sama z siebie, na
dodatek jej wypowiedzi były nawet długie. Może po prostu wcześniej była trochę
nieśmiała, bo słabo nas znała, ale w pociągu zdążyła się z nami trochę zapoznać
i zrobiła się śmielsza? Sama nie wiem… Jednak ta zagadka nie zagościła zbyt
długo w mojej głowie, ponieważ znów zaczęłam myśleć o kimś, o kim myślałam
prawie cały czas od około trzech godzin, a mianowicie o tym chłopaku, którego
zobaczyłam przed blokiem. Nie wsłuchiwałam się nawet za bardzo w to, o czym
rozmawiały moje współlokatorki. Moje myśli wciąż krążyły tylko wokół niego…
Jeszcze nigdy nie widziałam tak przystojnego chłopaka: wspaniała postura, modne
ciuchy, śliczna, lekko brązowawa cera, zniewalający uśmiech, idealne, ciemne
włosy i to cudowne, czekoladowe spojrzenie… Jeśli jego charakter jest choć
trochę tak wspaniały, co jego wygląd, to jest to nikt inny, jak mój chłopak- marzenie… Tyle bym
oddała, aby móc go spotkać, porozmawiać z nim, zobaczyć, jaki on jest. Może
kiedyś to mi się uda, kto wie?
*OCZAMI ZAYNA*
Zachichotała z mojego dowcipu.
-Mała, mówiłem ci już, że masz
uroczy śmiech?- wyszeptałem ładnej szatynce do ucha, co wywołało u niej rumieńce-
Wiem, że znamy się dopiero jakieś półtorej godziny, ale muszę ci powiedzieć, że
jesteś cudowna i że to było najlepsze dziewięćdziesiąt minut mojego życia-
wymruczałem i spojrzałem jej głęboko w oczy. Jedną ręką objąłem ją w pasie, a
drugą położyłem na jej udzie.
-Zayn… Nawet nie wiesz, jak bardzo
cieszę się z tej chwili. Podkochiwałam się w tobie od kilku miesięcy i…-
zaczęła, ale ja jej przerwałem.
-…I teraz będziemy razem na wieki-
sapnąłem jej prawie że do ust i namiętnie ją pocałowałem, dziewczyna
odwzajemniła mój pocałunek. Położyłem się na kanapie i pociągnąłem Jenny za
sobą, w ten sposób, aby na mnie leżała. Moja ręka zaczęła przesuwać się po jej
udzie coraz wyżej i wyżej, wsunęła się pod jej spódnicę. Dotknąłem jej pośladka
i mocno go ścisnąłem, dziewczyna jęknęła. Moje rozgrzane wargi przeniosły się z jej ust na
szyję, obcałowując ją całą i kończąc na zrobieniu na dolnej części jej szyi
całkiem sporej malinki. Patrzyłem przez chwilę na swoje dzieło, jednak nie
trwało to długo, ponieważ dziewczyna rzuciła się z powrotem na moje usta,
łącząc nasze wargi w zachłannym pocałunku. Powoli zacząłem zsuwać jej spódnicę
i kiedy była już na wysokości kolan, usłyszałem dzwonek do drzwi- Cholera
jasna…- przekląłem pod nosem. Jenny nagle zrozumiała, co się tutaj stało i co
mogłoby się stać, gdyby nikt nam nie przeszkodził. Czar prysnął. Nasunęła
spódnicę z powrotem na jej właściwe miejsce i wstała ze mnie. Schowała twarz w dłoniach
i zaczęła cicho szlochać- Ej… Kochanie, co się stało?...- spytałem
najłagodniej, jak potrafiłem- Nie m..- zacząłem, ale przerwał mi ponowny
dzwonek do drzwi. Wywróciłem oczami, wstałem z kanapy i poszedłem otworzyć-
Kurwa, kto się tam tak dobija?!- krzyknąłem podenerwowany, naciskając klamkę.
Przed progiem stali Austin i Zac- Czego chcecie?!- warknąłem.
-Wyjść gdzieś z tobą. Otworzyli
dzisiaj ten festyn, czy coś. Wiesz jakie tam będzie zamieszanie, łatwo będzie
można coś zajebać- odparł Zac.
-Po pierwsze: mów ciszej-
upomniałem go- A po drugie: nie, dzięki- powiedziałem szorstko.
-Dlaczego?- zdziwił się Austin.
-Bo właśnie przeszkodziliście mi w
bajerowaniu Jenny Vega, córki założyciela tej wielkiej firmy obuwniczej, więc
dzięki wam mogę teraz stracić sporo kasy, jaką mógłbym sobie na niej zarobić-
odparłem poirytowany.
-Uuu, stary, gratuluję- Austin
puścił mi oczko- Gdzie znalazłeś taką bogatą laskę?
-W centrum handlowym, wiesz,
dziewczyny raczej często tam chodzą- powiedziałem takim tonem, jakbym mówił do
jakiegoś chorego na umyśle dziecka- A teraz byłoby mi miło, gdybyście pozwolili
mi kontynuować to, co zacząłem- dodałem lodowatym tonem.
-Oo, Zaynee, nie musisz być taki
niemiły- przekomarzał się Zac- Biedny Zaynuś nie może wyrwać bogatej laski?-
powiedział i wykrzywił usta złośliwym uśmiechu.
-Przymknij się, idioto, bo jeszcze
cię usłyszy!- syknąłem.
-Dobra, już ci nie
przeszkadzamy, Zaynee. Powodzenia- odezwał się na pożegnanie Austin, kładąc
nacisk na przedostatnie słowo. Obydwoje zbiegli po schodach złośliwie
rechocząc, a ja zamknąłem za nimi drzwi i wróciłem do salonu. Usiadłem obok
Jenny i objąłem ją ramieniem.
-Co się stało?- spytałem takim
tonem, jakby mnie to coś obchodziło.
-Zayn, ja…- wybełkotała przez łzy-
Ja mam dopiero szesnaście lat i… I gdyby nie… Nie ten ktoś… To… To my tutaj…
Byśmy…- przerwała.
-Co byśmy…?- dopytywałem.
-No… wiesz…- odparła.
-Ale co w tym złego? Jeśli obydwoje
się kochamy, to chyba mamy do tego prawo, prawda?- powiedziałem i w myślach
zaśmiałem się ze swoich kłamstw. „...Obydwoje się kochamy...”I ta durna dziewczyna naprawdę mi w coś takiego
wierzy? Jak mógłbym pokochać taką naiwną, głupią nastolatkę?
-Ale… Ja mam… Dopiero szesnaście…
-Tak, i co z tego?- przerwałem jej.
-No bo… Gdybym ja zaszła… Zaszła…
-W ciąże?- dokończyłem za nią, a
ona przytaknęła i zaczęła jeszcze głośniej płakać- Nie martw się, nie
zostawiłbym cię z tym samej. Ale jeśli chcesz, to możemy się zabezpieczać-
brnąłem dalej w to kłamstwo, bo czułem, że zaraz się nabierze. Zabezpieczać się
dla niej? Jeszcze czego. To w jej interesie leży, żeby nie skończyć z
rozwydrzonym bachorem na karku, jeśli zajdzie w ciąże, to będzie tylko i
wyłącznie jej wina, nie będę się do niczego zobowiązywał. Nie zamierzam zostać
młodocianym tatuśkiem.
-Zayn… Dziękuję- w końcu przestała
płakać i mocno się do mnie przytuliła. Uśmiechnąłem się. Kobieta- cóż za prosta
istota. Wystarczy tylko kilka miłych słówek, a będzie dosłownie jadła ci z
ręki. Zaskakujące, jak łatwo owinąć sobie wokół palca takie młode i
naiwne dziewczyny. Widocznie wszystkie, które spotykam, nie nauczyły się
jeszcze tego co ja, czyli tego, że w życiu trzeba sobie radzić, że nie wolno
ufać nikomu, że nikt nie jest bezinteresowny i prędzej czy później za wszystko
trzeba zapłacić, że prawdziwa miłość po prostu nie istnieje, że jeśli raz się w
coś wejdzie, to wyjście z tego jest niemożliwe. Jednym słowem: nie nauczyły się życia.
*OCZAMI ROSE*
-Harry, oddawaj ten stanik!-
krzyknęłam.
-To mi go odbierz- uśmiechnął się
łobuziarsko i pobiegł z częścią mojej bielizny na dół, zapewne do swojego
pokoju. Pogoniłam za nim i otworzyłam drzwi do pokoju Loczka, Nialla i Liama na
oścież.
-Gdzie jest ten idiota?-
wysyczałam, widząc Horana i Payna siedzących na swoich łóżkach, jednak nigdzie
nie dostrzegałam Stylesa.
-W sensie że Harry?- spytał szatyn,
a ja przytaknęłam- Nie ma go tu.
-Siedzi w szafie- powiedział
bezceremonialnie Irlandczyk, po czym kiwnął głową w stronę mebla i śmiesznie
porszył brwiami.
-Tak, Liam, dzięki za pomoc-
odezwałam się z przekąsem w głosie i podeszłam do największej szafy w pokoju,
otworzyłam ją, jednak w środku nikogo nie było. Usłyszałam jakiś odgłos za sobą
i zauważyłam Loczka wychodzącego spod swojego łóżka, znajdującego się przy
wejściu. Harry szybko wybiegł z pokoju.
-NIALL, TY KŁAMCO!!!- ryknęłam na
blondyna.
-To ja ci się może usunę…-
wymamrotał i poszedł w ślady za swoim przyjacielem. Zostałam w pokoju sam na
sam z Liamem.
-Nie ma go w pokoju, co?- zwróciłam
się do Payna. Po tych słowach wybiegł za chłopakami, lecz ja nie zamierzałam
wychodzić. Chciało mi się śmiać, ale próbowałam udawać zdenerwowaną. Pogrzebałam
chłopakom po szafkach i wyszukałam w nich kilka najśmieszniejszych bokserek;
jedne były kolorowe, w stylo LMFAO, drugie szare w czerwone serduszka, trzecie
białe z różowym delfinkiem z przodu, czwarte z napisem „Zdesperowany Frajer”, a
piąte z narysowaną tęczą i gnomem z garnkiem złota. Domyśliłem się tylko
właściciela tylko tych ostatnich- Irlandczyka. Wybiegłam z pięcioma bokserkami
w ręku na korytarz i zaczęłam szukać chłopaków. Okazało się, że siedzieli u nas
w pokoju- Cześć, chłopaki- uśmiechnęłam się do nich szyderczo- Może teraz, tak
dla odmiany, pokażemy Susan i Patty WASZĄ bieliznę, co?- Niallowi, Harremu i
Liamowi nagle zrzedły miny- Numer jeden: wspaniałe gacie w stylu LMFAO-
powiedziałam i pokazałam dziewczynom bokserki, jak się później okazało,
należące do Horana- Numer dwa…
-Nie odważysz się- wymamrotał
Loczek.
-A chcesz się założyć, Styles?-
pokazałam mu język- Numer dwa pewnie należą do ciebie, co? Oto śliczne, szare
bokserki w jeszcze śliczniejsze, czerwone serduszka- miałam rację, te bokserki
należały do Hazzy- Numer trzy, białe bokserki z uroczym, różowym delfinkiem-
pokazałam gacie moim koleżankom, na co one po raz kolejny parsknęły śmiechem- A
te czyje, przyznawać się?- Liam podniósł nieśmiało rękę z miną mówiącą "winny"- Ooo, naszego Liasia…-
puściłam mu oczko- Numer cztery: bokserki należące do Zdesperowanego Frajera-
powiedziałam i wskazałam napis na tyle bokserek- I ostatnie, numer pięć,
zapewne należące do naszego Irlandczyka: gacie ze słodką i bardzo męską tęczą
oraz gnomem trzymającym garnuszek złota- pokazałam wszystkim bokserki- Niestety
to już koniec na dziś, ale chciałabym dowiedzieć się jeszcze jednej rzeczy:
który to zdesperowany frajer?
-Ja - odparł Loczek- Ale nawet nie
wiesz, na co stać takiego zdesperowanego frajera- dodał i wręcz rzucił się na
mnie. Powalił mnie na moje łóżko i przyszpilił tak, abym nie mogła się ruszać.
-Styles, zostaw mnie!- krzyczałam.
-Nie, dopóki nie przeprosisz-
uśmiechnął się zadziornie.
-Ale to ty zacząłeś!- zauważyłam.
-No to co?
-Dziewczyny, błagam, nie
pomożecie?- zwróciłam się do Susan i Patty.
-Sorry, ale za dobrze się na to
patrzy- odparła Jones, która już prawie płakała ze śmiechu.
-Dawaj, to tylko jedno małe słowo-
pospieszał mnie Harry.
-Nie, bo to ty wparowałeś do
naszego pokoju, wziąłeś mój stanik i zacząłeś z nim biegać po całym domu, więc
to ty powinieneś przepraszać!- krzyknęłam.
-Nauczka na przyszłość: nie
zostawiaj na wierzchu swojej bielizny- odezwał się Niall.
-Na wierzchu?! Rozpakowywałam się,
w walizce został mi już tylko ten stanik i wtedy do pokoju wszedł sobie ten
gnojek, a później wyjął mi go z torby!- krzyknęłam, próbując udawać wkurzoną,
co chyba nie za bardzo mi wyszło- Więc to Styles powinien mnie przeprosić!
-Ty przepraszaj!- odkrzyknął.
-Nie, ty przepraszaj!
-Nie, ty!
-Nie, ty!- i zaczęliśmy się tak na
siebie drzeć, że nawet nie usłyszeliśmy pukania do drzwi. Nagle one otworzyły
się na oścież i stanął w nich pan Desmond.
-Co tu się dzieje?!- przerwał
wrzaski moje i Hazzy- Tak się drzecie, że w całym domu słychać! Uspokójcie się!
Chłopaki, marsz do swojego pokoju!- Niall, Loczek i Liam posłusznie podreptali
na dół- Za pół godziny cisza nocna, więc radzę wam się zacząć zbierać- dodał i
wyszedł. Pół godziny później, wszystkie trzy byłyśmy już gotowe do spania.
Zdążyłam jeszcze wymienić z chłopakami parę zdań, oddać im ich bokserki i
odebrać swój stanik. Kiedy byłam już w swoim pokoju, schowałam go do
odpowiedniej szuflady i byłam już całkowicie rozpakowana. Puste walizki
postawiłam za moim łóżkiem. Kiedy była 22:34, cała nasza trójka siedziała już w
swoich łóżkach: ja z laptopem na kolanach, Patty z książką, a Susan z jakimś
czasopismem. Przyszedł do nas pan Desmond, aby sprawdzić, czy na pewno leżymy
grzecznie w swoich łóżkach i czy nie ma u nas żadnych „niepożądanych osób z zewnątrz”(mówiąc to pewnie chodziło mu o chłopaków). Kiedy zdał sobie
sprawę z tego, że wszystko jest w porządku, wyszedł, mówiąc na pożegnanie
krótkie „Dobranoc”. Po jakimś
czasie mojej najlepszej przyjaciółce znudziło się czytanie gazety i położyła
się spać. Niedługo potem spała również Patty. Ja siedziałam na laptopie prawie
do pierwszej w nocy (na szczęście było tu Wi-fi, na dodatek nie zabezpieczone
żadnym hasłem, więc spokojnie mogłam siedzieć na Internecie), ale w końcu
wyłączyłam urządzenie, odłożyłam je na biurko, nastawiłam budzik w telefonie na
siódmą i położyłam się spać.
*NASTĘPNEGO DNIA*
-Rosie! Rosie! ROSE!!!- obudził
mnie głośny krzyk. Powoli otworzyłam oczy.
-Co jest?- spytałam sennym głosem.
-Rose, to już za dziesięć ósma, próbujemy
cię obudzić od prawie pół godziny!- powiedziała Susan.
-Która?- dopytywałam.
-Za dziesięć ósma- odparła Jones.
Ziewnęłam i przeciągnęłam się. Usiadłam na łóżku, postawiłam na podłodze jedną
nogę, potem drugą i w końcu wstałam.
-Dzięki że mnie obudziłyście, bo
pewnie długo bym jeszcze spała- uśmiechnęłam się do nich promiennie.
Pogrzebałam w szafie i wyciągnęłam z niej moje niebieskie rurki, białą bluzkę z
flagą UK i sweterek w biało czarne paski. Z drugiej szafki wzięłam bieliznę i
skarpetki, a z kolejnej moje białe conversy. Zerknęłam na zegarek, 08:02- Nie
czekajcie na mnie, idźcie na śniadanie.
-Nie- odparła krótko Patty.
-Naprawdę, ja zaraz do was dołączę-
przekonywałam.
-Na pewno?- spytała Susan.
-Na pewno. Nie chcę, żebyście
przeze mnie się spóźniły- odpowiedziałam.
-Dobra, jak chcesz…- westchnęła
Walker- Ale widzimy się za pięć minut na stołówce!- dodała jeszcze, za nim
wyszły. Poszłam do łazienki, aby się przebrać, uczesać, popsikać perfumami i
zrobić sobie delikatny, ledwo widoczny makijaż. Kiedy skończyłam było
dwadzieścia jeden po ósmej. Włożyłam jeszcze telefon do kieszeni moich spodni i
ruszyłam w stronę szkoły. Weszłam na stołówkę i zauważyłam, że Niall, Harry,
Liam, Susan i Patty siedzą w środku przy sześcioosobowym stoliku. Dosiadłam się
do nich, nie biorąc śniadania.
-Cześć- Loczek powitał mnie
promiennym uśmiechem- Już myślałem, że nie przyjdziesz.
-Po prostu zaspałam.
-A ty nic nie jesz?- zdziwił się
Irlandczyk.
-Nie jestem głodna- odparłam. Moi
przyjaciele kończyli już jeść, ale zdążyliśmy jeszcze trochę porozmawiać,
powygłupiać się. Wszyscy byliśmy w tej samej klasie, więc zaczynaliśmy zajęcia
o tej samej godzinie. Za dwadzieścia dziewiąta razem poszliśmy do naszego domu,
aby spakować się na zajęcia. Wczoraj po południu poszłam do hallu, aby
przepisać nasz plan lekcji, więc wiedziałam jakie mamy lekcje i o której. Kiedy
byliśmy już gotowi, była 8:54. W szóstkę przespacerowaliśmy się w stronę szkoły
i zaczęliśmy szukać sali numer 21, w której miała się odbyć nasza pierwsza
lekcja- matematyka. Oczywiście Hazza i Nialler doskonale wiedzieli, gdzie
znajduje się ta sala, ale udawali głupich, aby zrobić nam na złość. Kiedy
została minuta do dzwonka, w końcu udało nam się znaleźć odpowiednią salę.
Równiutko o dziewiątej pojawiła się pani West i otworzyła nam drzwi do klasy.
Ja usiadłam w czwartej ławce przy oknie, za mną usadowił się Harry. Obok mnie,
w środkowym rzędzie, również w czwartej ławce usiadła Susan, a jeszcze dalej w
rzędzie pod ścianą także w ławce czwartej zajęła sobie miejsce Patty. Niall
usiadł w ławce za moją najlepszą przyjaciółką, pomiędzy Harrym a Liamem, który
usadowił się za Patty.
-Dzień dobry, uczniowie- przywitała
nas pani West i zaczęła długą i nudną opowieść o sobie oraz o tym, czego
będziemy uczyć się na jej lekcjach matematyki… Po prostu pasjonujące…
*OCZAMI ZAYNA*
Usłyszałem głośny huk gdzieś obok
siebie i szybko otworzyłem oczy, mając nie miłe przeczucie, iż hałas ten
wywołał włamywacz. Przestawiłem się z pozycji leżącej do półsiedzącej i
podparłem się na łokciach. W pokoju nie ujrzałem włamywacza, ale Louisa- na
jedno wychodzi, w końcu obydwoje to złodzieje. Stał obok biblioteczki, a na
podłodze, tuż obok jego czarnego trampka, leżała jedna z serii moich ulubionych
książek o Harrym Potterze. Pewnie spadła z półki i to ona musiała narobić tyle
hałasu.
-Co jest?- zwróciłem się do
Tomlinsona i przyglądałem się na przemian to jemu, to książce- Jeśli chciałeś
przeczytać tę książkę, wcale nie musiałeś próbować jej kraść- uśmiechnąłem się
kwaśno- pożyczyłbym ci.
-Nie, nie chcę tej książki-
zaprzeczył- Chciałem przyjść pogadać- dodał i usiadł obok mnie na łóżku.
-Aha… Która godzina?- spytałem.
-Coś po dziewiątej- odparł szatyn.
-Dobra była impreza?- zadałem
kolejne pytanie, co zupełnie zbiło z tropu mojego przyjaciela.
-Że co?- zdziwił się.
-Nie udawaj. Wali od ciebie
alkoholem, że nawet martwy by to wyczuł- puściłem mu oczko- Kiedy się skończyła?
-Emm…- zastanowił się przez chwilę- Chyba o trzeciej… A jak z tą bogatą laską, którą wyrwałeś wczoraj w galerii?
-No więc, według niej jesteśmy
parą- odparłem i uśmiechnąłem się łobuzersko- Nieźle sobie na niej zarobię.
-Zazdroszczę. U mnie ostatnio
trochę krucho z kasą…- zaczął, a ja już wiedziałem, po co złożył mi tę wizytę.
No tak, czego mogłem się po nim spodziewać, to cały Lou...- Wiesz, gdybyś mógł
mi trochę pożyczyć to ja…
-Stary, pożyczałem ci trzy stówy w
zeszłym tygodniu! Nie mów że znowu wszystko wydałeś na dragi?- przerwałem mu.
-No… Może… To mógłbyś?
-Nie pożyczę ci już ani pensa
więcej na to świństwo. Gdzie ty masz przyjemność we wciąganiu jakichś
pojebanych prochów?
-Sam często bierzesz.
-Nie często, tylko jakiś raz na
miesiąc i to tylko dlatego, że wy mnie na to namawiacie- zauważyłem.
-Słuchaj, to tak jak ja nie
rozumiem, gdzie ty masz przyjemność we wciąganiu tego posranego dymu z petów, i
co? Jakoś nie zabraniam ci palić!- obydwoje zaczynaliśmy się denerwować.
-Ale zauważ, ile kosztuje paczka
papierosów, a ile kilka gramów dopalaczy. A poza tym, ja ci nic nie zabraniam,
tylko mówię, że nie zamierzam ci już dawać na to chujostwo!- krzyknąłem.
-No i bardzo dobrze! To zajebiście,
że kiedy ja mam przypływ kasy, to na wszystko ci pożyczam, a kiedy ty masz to
nie chcesz mi nic dać!
-Na nic ci nie chcę dać? Na nic ci
nie chcę dać?! Ja zazwyczaj pożyczam od ciebie jakąś stówę na kilka tygodni, i
to i tak nie zawsze, a ty już w tym miesiącu wziąłeś ode mnie pięć stów! Wiesz,
ile mnie to kosztuje?!
-Wiesz co, nie mam ochoty cię
dłużej słuchać. Pójdę do któregoś z moich PRAWDZIWYCH przyjaciół, którzy
potrafią się ze mną dzielić- odburknął i wyszedł z mojego pokoju.
-Powodzenia życzę, szczególnie że
słyszałem, że u chłopaków też jesteś już nieźle zadłużony!- krzyknąłem jeszcze
w głąb mieszkania, a chwilę potem usłyszałem trzask drzwi, co oznaczało, że
Louis wyszedł na klatkę schodową. Leżałem chwilę w milczeniu, ale w końcu
wstałem z łóżka. Podniosłem z podłogi moją skórzaną kurtkę i wyjąłem z jednej z
kilku kieszeni paczkę używek. Otworzyłem pudełko. W środku zostały jeszcze trzy
pety, będę musiał kupić dzisiaj nowe. Wyjąłem z paczki jednego z trzech
papierosów, z drugiej kieszeni mojej kurtki wyciągnąłem zapalniczkę. Poszedłem
na balkon w samych bokserkach, w których spałem. Musiałem się odstresować, więc
zapaliłem używkę i włożyłem ją do ust. Przymknąłem powieki, pozwalając roznieść
się nikotynowemu dymowi po moich płucach. Poczułem rozluźnienie.
*KILKA GODZIN PÓŹNIEJ, OCZAMI ROSE*
-Tak więc, podsumowując…- głośny
dzwonek, ogłaszający przerwę na lunch przerwał panu Waltonowi- Dobra, idźcie
już. Dokończymy ten temat na następnej lekcji!- rzucił jeszcze, kiedy wszyscy
po kolei wychodzili z klasy. Wyszłam na głośny od rozmów innych uczniów
korytarz jako jedna z ostatnich. Zauważyłam, że pod drzwiami do klasy stali moi
przyjaciele, widocznie na mnie czekali.
-Idziemy?- uśmiechnął się do mnie
Liam, kiedy zobaczył, że już wyszłam.
-Na lunch?- spytałam, a szatyn
przytaknął- Idźcie beze mnie, nie jestem głodna.
-Zaraz… Ostatni raz jadłaś wczoraj
wieczorem i nie jesteś głodna?-
powiedział Niall akcentując każdy wyraz z osobna- Ale jak to możliwe?
-Może dla takiego żarłoka jak ty to
nierealne, ale ja naprawdę nie jestem głodna- zaśmiałam się.
-To chodź nam chociaż
potowarzyszyć- powiedziała Susan.
-Nie, ja muszę iść na chwilę do
domu, bo nie wzięłam jednej książki, ale zaraz przyjdę do was na stołówkę, okey?
-Dobra, ale masz na to pięć minut!-
Hazza próbował przybrać groźną minę, co nie za bardzo mu wyszło. Wszyscy razem
poszliśmy na parter, ponieważ było mi to po drodze. Weszliśmy do stołówki.
Susan, Patty, Liam, Niall i Harry zajęli sobie jakiś stolik, a ja wyszłam na
zewnątrz. Wciągnęłam do płuc dużo świeżego powietrza i ruszyłam w stronę naszego
domku. Po mniej więcej dwóch minutach wolnego spaceru, otworzyłam drzwi do domu
numer trzynaście. Wdrapałam się po schodach na drugie piętro i weszłam do
mojego pokoju. Wzięłam z małego plecaka, który leżał na podłodze, książkę od geografii i włożyłam ją do torby z flagą Wielkiej Brytanii, która obecnie
wisiała na moim ramieniu. Postanowiłam pójść jeszcze do toalety, zanim wrócę do
szkoły. Kiedy myłam ręce, spojrzałam w lustro, aby sprawdzić, czy nie rozmył mi
się mój makijaż. Popatrzyłam na swoje odbicie i to co ujrzałam z tyłu
wprowadziło mnie w osłupienie. W lustrze odbijała się łazienka i ja, ale za
mną, przy prysznicu migotała jakaś niewyraźna postać dziewczyny mniej więcej w
moim wieku. Miała długie, blond włosy. Wpatrywałam się w nią zdziwionym, ale i przerażonym spojrzeniem. W końcu odwróciłam wzrok od lustra i spojrzałam
za siebie, w stronę prysznica, jednak nikogo tam nie zobaczyłam. Popatrzyłam z
powrotem na lustro i tym razem nie zobaczyłam w nim nikogo oprócz siebie samej.
Przetarłam oczy ze zdziwienia.
-Spokojnie… Po prostu mi się coś
przewidziało- szeptałam sama do siebie- Mało dzisiaj spałam i na dodatek nic
nie jadłam…- powtarzałam w kółko. Wyszłam z łazienki powolnym krokiem i zeszłam
na parter, wciąż nie mogąc uwierzyć w to, co ujrzałam. Opuściłam ten dziwny i
lekko upiorny dom. Szłam tą samą alejką, co wcześniej i kiedy doszłam do
szkoły, sama nie wiem, dlaczego, ominęłam ją i przez ogromną, żelazną furtkę
wyszłam z terenu ESL-a na chodnik. Skręciłam w lewo i szłam prosto przed
siebie. Sama nie wiem, co mi się wtedy stało, zachowywałam się jak jakaś
opętana. Nie miałam zielonego pojęcia, dokąd zmierzałam, ale coś kazało mi iść
dalej. W pewnym momencie skręciłam w prawo, do miejsca, którym okazał się być
las.
*KILKANAŚCIE MINUT WCZEŚNIEJ,
OCZAMI ZAYNA*
Zmierzałem do mieszkania Louisa,
aby z nim pogadać, teraz, kiedy był już w miarę trzeźwy. Po drodze wstąpiłem
jeszcze do niewielkiego kiosku, aby kupić nową paczkę papierosów. Stanąłem w
kolejce do kasy, przede mną stała jakaś starsza pani, a za mną jakiś mały
chłopiec z mamą.
-Mamusiu- odezwał się maluch- Czy
to ten niegrzeczny pan kryminalista?- usłyszałem zza swoich pleców i spojrzałem
na niego kątem oka, chłopiec wskazywał na mnie palcem. Jego matka próbowała go
uciszyć, ale nie bardzo jej to wychodziło- Ja się boję, zabierz go stąd!-
powiedział i zaczął głośno płakać. Teraz nie wytrzymałem i odwróciłem twarz w
ich stronę. Kobieta patrzyła na mnie spode łba, widocznie bała się reakcji z
mojej strony. Chłopiec płakał coraz głośniej. Małe
dzieci płaczą przeze mnie...
-Przepraszam- usłyszałem prawie
niemy głos z drugiej strony- Jest pana kolej…- odwróciłem się w stronę cichego
głosiku, który okazał się należeć do kasjera. Kupiłem szlugi i paczkę jakichś
cukierków. Wyszedłem ze sklepu i stanąłem przy drzwiach, czekając na konkretną
osobę. W końcu ze sklepu wyszła matka z tym małym chłopcem, który przestał już
płakać.
-Dzień dobry- powiedziałem w jej
stronę. Kobieta wzdrygnęła się i odwróciła w moją stronę, najwyraźniej dopiero
teraz mnie zauważyła. Była blada jak papier.
-Dzień dobry…- wymamrotała- Bardzo
pana przepraszam za mojego syna, ale wie pan jak to dzieci…- zaczęła się
tłumaczyć, jednak ja jej przerwałem, nie chcąc słuchać tego bełkotu.
-Ta, ta, jasne- w jej oczach
zauważyłem strach, chłopiec znowu zaczął płakać. Ja też kiedyś byłem taki mały, jak
każdy...Czy też płakałem na widok jakiegoś złego człowieka? Złego
człowieka... I czemu się dziwisz, Malik? Przecież ty JESTEŚ złym człowiekiem. Potrząsnąłem prawie niewidocznie
głową, aby uwolnić się od moich ponurych myśli. Wziąłem jej dłoń w swoją, a ona
przymrużyła oczy, zapewne czekając na cios. Ta
kobieta myśli, że chcę ją uderzyć... Nie, ja nie biję kobiet. Ale jednak ona ma
takie wrażenie... Allahu, jakże ja się stoczyłem... Ponownie potrząsnąłem głową. Jedną
z niewielu zasad, jakie wyznawałem było to, aby nigdy nie krzywdzić kobiet.
Nigdy nie podniósłbym ręki na żadną dziewczynę, ani ,wbrew tego, co wielu
ludziom mogłoby się wydawać, nie zgwałciłbym żadnej. Położyłem na jej dłoni
paczkę cukierków i odwróciłem się na pięcie. Zerknąłem przez ramię. Stała
osłupiała i wpatrywała się we mnie zdziwionym wzrokiem- Proszę mu je dać, może
się uspokoi- rzuciłem w jej stronę- I proszę się nie martwić, wszystko z
nimi w porządku, może widziała pani jak kryminalista kupował je przed chwilą, może je pani
bez obaw dać swojemu dziecku- dodałem, mówiąc o sobie w trzeciej osobie.
Zostawiłem zszokowaną kobietę samą z płaczącym chłopczykiem i ruszyłem do celu
mojej podróży. Niektórym ta sytuacja mogła wydać się trochę dziwna, ale tak, ja
też mam uczucia. Nie, nie zabolały mnie słowa tego małego, lecz to, że przeze
mnie płakał. Cóż, taki urok bycia „ćpunem i złodziejem”… Szedłem chodnikiem i
myślałem. O czym? O życiu. O tym, dlaczego musi być ono takie ciężkie, dlaczego
przez nie trzeba się tylu rzeczy wyrzekać, i w końcu, dlaczego często, aby… Po
prostu przeżyć, trzeba udawać kogoś, kim się nie jest? Przeszedłem właśnie obok
tego popularnego liceum i od razu przypomniałem sobie o niej… Ale… Dlaczego?
Przecież nie pamiętam nawet imion większości dziewczyn, z jakimi sypiałem, więc
dlaczego w mojej głowie cały czas gości ta, z którą nawet nigdy nie
rozmawiałem? Kiedy przechodziłem obok lasu, zauważyłem coś, co wywołało wielki
uśmiech na mojej twarzy. Ujrzałem tam szczupłą blondynkę w białych conversach,
niebieskich rurkach i swetrze w biało-czarne paski, z torbą z flagą UK,
przewieszoną przez ramię. To była ona.
*OCZAMI ROSE*
Szłam przez las, kojona błogą
ciszą. Wokół mnie drzewa cichutko szeleściły, nagle zaczął śpiewać jakiś ptak.
Zatrzymałam się, zamknowszy uprzednio oczy. Szłam teraz na ślepo, z zamkniętymi oczami i
wyczułam przed sobą drzewo.
Zrobiłam przy nim kolejny postój,
gdy poczułam jak robi mi się słabo. Powoli osunęłam się na ziemię. Położyłam
się na zimnym podłożu, jeszcze nigdy nie czułam się tak, jak teraz. Co się ze
mną dzieje? Czy ja zaraz zemdleję? No tak, mało spałam i nie jadłam nic od
wczoraj… Zastanawiając się teraz nad tym, nie zachowywałam się dzisiaj zbyt
mądrze. Uchyliłam lekko moje powieki i ujrzałam jakąś ciemną postać biegnącą w
moją stronę. Nie zdołałam utrzymać zbyt długo otwartych oczu, szybko mi się
zamknęły pozostawiając mnie z dręczącymi pytaniami. Kto to był? Czy chce mi
pomóc, czy wręcz przeciwnie? Próbowałam wstać i uciekać, jednak nie miałam w
sobie choć tyle siły, aby otworzyć oczy, a co dopiero mówić o bieganiu. Nie
zastanawiałam się długo nad tajemniczą postacią, ponieważ poczułam dziwne
uczucie, nie słyszałam nic, co działo się wokół mnie, to było zupełnie tak,
jakbym zasnęła…
**********Poza opowiadaniem**********
Hey wszystkim ;* Soł... Mamy Drugi Rozdział ;3 Przepraszam Was, że taki beznadziejny, ale dodawany w pośpiechu, a na dodatek pisany z natłokiem negatywnych emocji, więc wyszedł taki, jaki wyszedł- chujowy... Też tak czasami macie, że wolelibyście czegoś nie wiedzieć? Ja dowiedziałam się dzisiaj o czymś, o czym chcę jak najszybciej zapomnieć, jednak wiem, że to nie możliwe... Ale dobra, nie będę już zanudzać Was opowiastkami o moim życiu prywatnym ;) Bardzo dziękuję Wam za komentarze zostawione pod wcześnieszym Rozdziałem, naprawdę wiele dla mnie znaczą <3 Lol, nie mogę uwierzyć w to, że już 3 osoby mnie czytają... o.O Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się tego. Na pewno wpadnę na Wasze blogi, ale może jutro, jak trochę uspokoję swoje myśli. Przepraszam, że musieliście tak długo czekać na ten Rozdział, ale... Już jest :) Ciąg dalszy powinien pojawić się też za jakieś 7-10 dni. Zachęcam wszystkich do oglądania zwiastuna i do wyrażenia swojej szczerej opinii w komentarzach pod tym Rozdziałem (wiem, że będą same negatywme, ale przynajmniej będę wiedziała co poprawić w swoim FF). To chyba tyle, więc... Do przeczytania ;)
Malikowa, xx
**********Poza opowiadaniem**********
Hey wszystkim ;* Soł... Mamy Drugi Rozdział ;3 Przepraszam Was, że taki beznadziejny, ale dodawany w pośpiechu, a na dodatek pisany z natłokiem negatywnych emocji, więc wyszedł taki, jaki wyszedł- chujowy... Też tak czasami macie, że wolelibyście czegoś nie wiedzieć? Ja dowiedziałam się dzisiaj o czymś, o czym chcę jak najszybciej zapomnieć, jednak wiem, że to nie możliwe... Ale dobra, nie będę już zanudzać Was opowiastkami o moim życiu prywatnym ;) Bardzo dziękuję Wam za komentarze zostawione pod wcześnieszym Rozdziałem, naprawdę wiele dla mnie znaczą <3 Lol, nie mogę uwierzyć w to, że już 3 osoby mnie czytają... o.O Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się tego. Na pewno wpadnę na Wasze blogi, ale może jutro, jak trochę uspokoję swoje myśli. Przepraszam, że musieliście tak długo czekać na ten Rozdział, ale... Już jest :) Ciąg dalszy powinien pojawić się też za jakieś 7-10 dni. Zachęcam wszystkich do oglądania zwiastuna i do wyrażenia swojej szczerej opinii w komentarzach pod tym Rozdziałem (wiem, że będą same negatywme, ale przynajmniej będę wiedziała co poprawić w swoim FF). To chyba tyle, więc... Do przeczytania ;)
Malikowa, xx
Jeszcze nie udało mi się skleić porządnej opinii, bo chciałaś szczerą... Zapewne zabiorę się za to, gdy skończę pisać sprawozdanie z wykładu. Uch, życie to nie przelewki. Mogę powiedzieć krótko, że bardzo mi się podobało i wypowiedź będzie pozytywna;p Na razie zapraszam na pierwszy rozdział u mnie. Liczę na opinię, a oto przedsmak:
OdpowiedzUsuń" - Mam świadomość tego gdzie byłeś – rzuciłam ostrożnie.
- Gwen – westchnął.
- Nie rozpamiętuj - minęło – odparłam, zanim zdążył cokolwiek dodać – rozumiem, iż czujesz się winny, ale to raczej moja… - kolejna sprawa… Kolejny problem, kolejny grzech, do którego nie przyznałoby się żadne z nas. Zawsze najpierw poruszany był ten jeden temat, zawsze kiedy wracał. Chłopak przytaknął i uśmiechnął się do mnie smutno."
http://all-times-enclosed-inthis-one.blogspot.com/
Dziękuję ;) Hahaha, dobra, ale możesz dodać też to 'wypracowanie', mi to nie przeszkadza, chyba że ty wolisz to trochę skrócić ;D
UsuńByłam już kiedyś na Twoim blogu, czytałam Prolog- po prostu świetny <3 Ale widzę, że dodałaś już Pierwszy Rozdział, więc biorę się za czytanie ! ;*
Pozdrawiam, xx
O bofe, co się stało?. ;c '.... a na dodatek pisany z natłokiem negatywnych emocji...'. Co to ma znaczyć? Dobra,, nie ważne, potem mi powiesz (mam taką nadzieję). A co do rozdziału: Zayn to zboooczeniec, czyżbyś wzorowała go na swojej postaci? xxD A tak na serio to jest wspaniały jak zawsze. Nie ogarniam jak można tak się rozpisywać ;o " Biedna Rose. :( Nic nie je, mało śpi i w dodatku widzi jakieś dziewczyny w lustrze ;c Gdyby była taka jak Horanek i jadła wszystko co się da to na pewno by tak nie było :C Tyle, obyś miała wenę i jak najszybciej dodała nowy rozdział. :)
OdpowiedzUsuńP.S. A ja myślałam że rozkręci się scena +18...
Hahah, Majka, widze że robi sie z cb taki zboczuch jak ze mnie ;DD
UsuńNoo, troche długi mi wyszedł ten Rozdział.. Ale to tak wyjątkowo, myślę, że kolejne nie będą takimi tasiemcami ;) Pewnie będą mniej więcej takiej długości co Pierwszy ;3
Racja, Rose powinna brać przykład z Horanka : )
Co do tych moich 'negatywnych emocji' to sama nie wiem, po co się zweirzam się tutaj z mojego życia osobistego, ale spoko... Nie obraź się na mnie, ale raczej wątpie, żebym chciała opowiadać komukolwiek o tym, czego się dowiedziałam, przepraszam.. :c Ale jest mi z tym teraz źle ;/ Do zobaczenia (mam nadzieje że dzisiaj też idziemy razem do kościoła, jak tydzień temu? ;*) i pozdrawiam, xx
Nie mam dziś dnia do długich i godnych uwagi komentarzy, więc napiszę tyle na ile mnie stać. Jeśli tak piszesz pod wpływem negatywnych emocji to pozazdrościć, bo rozdział długi i interesujący. Szczególnie podobają mi się fragmenty pisane oczami Zayna i na koniec te jego przemyślenia są świetne. Czyżby chciał się nawrócić?
OdpowiedzUsuńCo do Rose to widzieć czyjeś odbicie w lustrze to nieźle przerażające. Interesujący wątek paranormalny z tego będzie. mam rację? ;)
I jeszcze jedno - akcja z bokserkami - jest moc! :D
Ogółem dzięki, że mnie poinformowałaś bo mnie się nie wyświetliło, że już masz nowy post, a nie chcę nic przegapić.
P.S.
Ach te sceny z powiewem erotyki :D
Miło mi, że podobają Ci się te moje dziecinne bazgroły (chociaż pisane na kompie, ale spoko xD) :)
UsuńCo do Zayna, to sama jeszcze nie wiem, czy go tu nawracać, czy nie... ;P
I tak, mam w planach stworzenie wątku paranormalnego, bo bardzo lubię takie klimaty i chcę, aby pojawiły się one w moim opowiadaniu, ale czy będę one interesujące- tego nie wiem, znając mój "talent" do pisania, to pewnie nie ;3
Wiem, że nie umiem pisać scen +18, ale jestem taka trooszkę zboczona, więc mimo wszstko takich scen w moim FF będzie więcej ;dd
Na koniec chciałabym spytać, czy mam informować Cię o dalszych rozdziałach?
To chyba tyle, pozdrawam, xx
Czy Ty śmiesz twierdzić, że nie umiesz scen +18 pisać? Proszę, chyba żartujesz. Robisz to dobrze, nawet taki wstęp do czegoś więcej, jak w tym rozdziale wyszedł bajecznie. Z resztą, mnie się tak czy inaczej podoba. (Prawie tak samo jak opisy z 50 twarzy Greya :D)
UsuńOczywiście, proszę o informowanie. Nie wybaczyłabym sobie, gdybym przegapiła jakikolwiek rozdział. ;)
Hahah, tak, śmiem twierdzić że takie sceny mi nie wychodzą ;P Ale i tak miło, że podoba Ci się moje opowiadanie :*
UsuńDobrze, w takim razie będę Cię informować <3 Jeszcze nie wiem jak, może poprzez komentarze na Twoim blogu, a może będę pisać na Twoim koncie Google.. Zobaczy się, xx
Twierdzę inaczej. I zdania nie zmienię, a ty nie waż się spierać :P
UsuńDobrze, że napisałaś mi u mnie, że jest nowy rozdział. Nie zauważyłam. Jest genialny. Zayn też ma uczucia :D To było słodziutkie :D "zdesperowany frajer"- to mnie rozwaliło. A Zayn jest Zboczuchem :D Harry tak samo :D
OdpowiedzUsuńCzekam na następny *.* Meega jest :) : **
http://everythinghaschanged-1d-fanfiction.blogspot.com/ : Czwórka powinna pojawić się mniej więcej za tydzień. jeśli cię to w ogóle interesuję. :)
Pozdrawiam i życzę weny ; *
Dziękuję za miłe słowa <3 Trzeci Rozdział powinien pojawić się w niedzielę albo w poniedziałek... Jeszcze nie wiem ;)
UsuńDzięki za info, będę systematycznie sprawdzać, czy nie dodałaś na swojego bloga czegoś nowego, bo bardzo spodobało mi się Twoje opowiadanie ^^
Ostatnia rzecz, o jaką chciałabym Cię spytać, dotyczy tego, czy chciałabyś, abym powiadamiała Cię na bieżąco o nowych Rozdziałach?
Pozdrawiam, xx
Mogłabyś mnie powiadamiać.. :D Było by fajnie. ^^ Ja również dziękuję za miłe słowa. Nie spodziewałam się tego <3. Pooozdrawiam : ***
UsuńJeju hducdbu nie wyobrażasz sobie jak bardzo się śmiałak z akcją ze stanikiek i bokserkami XD Rozdział jest po prostu cudowny i taki dłuugi :) Czytałam go chyba z pół godziny, ale długie są najlepsze ;3 Cały pomysł na to fanfiction jest boskie i tak sobie myślę teraz ze fajnie by było mieszkać w internacie. Dlatego przyjemnie się czyta :D Czekam na next.
OdpowiedzUsuńHahaha, nie sądziałm, że komukolwiek spodoba się ta akcja z bielizną, ale miło mi, że jednak się myliłam :)
UsuńWłaśnie wiem, że jakiś starsznie długi mi wyszedł ten Rozdział, ale myślę, że następne będą już trochę krótsze ;)
No, sama mam takie "marzenie", jeśli tak to można nazwać, aby w liceum mieszkać w jakimś internacie... Zawsze jest wesoło, masz jakieś towarzystwo :)
Na koniec chciałabym spytać, czy życzysz sobie, abym informowała Cię o nowych Rozdziałach? Jeśli nie- to po prostu napisz, a jeśli tak... To też napisz ;D To chyba tyle,
pozdrawiam, xx
A więc jestem. Tak, wiem, aż tydzień zajęło mi napisanie spójnej opinii, ale to chyba przez pracę, którą musiałam oddać w środę. Całe święta spędziłam u przyrodniej siostry, niańcząc jej bachory, ale nie o tym teraz mowa. Nadal okupuje nie swój komputer, przez co czuje się osaczona ;p Uwierz na słowo, ciężko piszę się cokolwiek z dala od od własnego worda, a już trudniej dodaje się rozdział w takich warunkach. Ale do rzeczy. Postanowiłam przebrnąć przez to opowiadanie i nie zawiodłam się. Najbardziej zaintrygowała mnie długość rozdziału II. Aż płonę rumieńcem wstydu, kiedy widzę, że piszesz tak świetnie i długo. Czytając czułam się jak komentator meczu. Siedziałam po środku dwuosobowego łóżka i pożerałam wzrokiem literki na ekraniku starego szajsunga. Po prostu. W pokoju ciemność, a ja jak narkoman, po turecku, obgryzam paznokcie i się jaram. Dlaczego komentator? Bo co chwila odkładałam telefon, aby się roześmiać, coś dopowiedzieć i wyrazić skromną opinię na temat tego, co powiedział właśnie dany bohater. Ty, w sumie spoczko wstęp mi tego koma wyszedł. Tssaa... może w niedziele rano spływa na mnie natchnienie, zamiast lecieć z jęzorem do kościoła po komunię? Dodatkowo ten paskudny deszcz, echm, chyba znalazłam sobie zajęcie na poranek, siódmego dnia tygodnia. Dlatego dopilnuj, by rozdziały się pojawiały. No dobrze, teraz może napomnę coś o samej treści. Cudowna kreacja bohaterów. Po pierwsze wypowiem się na temat Zayna. Chłopaszek szczęścia nie ma, ale przecież sam wyrobił sobie taką opinię. Ach, jak ludzie lubią koloryzować i doczepiać łaty na innych. Broń, może od razu bomba atomowa? Jestem ciekawa jego przeszłości, może napomnisz coś o sytuacji rodzinnej Malika? I ten jego zboczony tok myślenia. Nie, no, epic. Dodatkowo ujmujący sposób podrywu. Jestem więcej jak pewna, że między nim, a Rose dojdzie do głębszej miłości, aniżeli przelotnego romansu. O toku myślenia nie wspomnę, ponieważ traktuje kobiety jak przedmioty. Feministka ze mnie ;) Później Hazza. Przedstawiłaś go w sposób idealny. Nie ma to jak ukraść koleżance stanik, a jak dowiedziałam się o pomylonych drzwiach - szczam. Razem z Niallerem podbili moje serducho i coś czuję, iż Horan wdziera się do serduszka Suzie, a Harry będzie romansował z Rose, która i tak wybierze Zayna. Kurcze, mam fajny schemacik. Chyba będę musiała podzielić ten komentarz na 2 tury, bo blogspot ma ograniczoną liczbę znaków. Jedziemy z tym koksem! Rose, punkt za imię. Zachowania też ma wporzo. Tylko zastanawiam się co jej jest, nie je, mało śpi, widzi duchy. Anoreksja czy schizofrenia? Albo serio w to jest zamieszany wątek nadnaturalny. Coś wyczuwam, że ten "opiekun" będzie miał z tym wiele wspólnego. Śmierdzi mi tu "House Of Anubis". Tsssaa.... Jak ktoś nie ma co zrobić z siostrzenicami, puszcza im nickelodion. Dobra, znów odbiegłam od tematu. Pomoże jej się ogarnąć na pewno nasz kryminalista. Ok, a skoro o złolach mowa, mogę wtrącić też swoje pięć groszy na temat Lou. Wyciągnij biedaczysko z nałogu, bo szkoda mi go. Marnuje się ;c Może zaprzyjaźniona już z Zaynem Rose jakoś postawi go na nogi. Ale chyba zbyt daleko spekuluje. Nie wiem, mam już swoją teorię na to opowiadanie. Miłość od pierwszego wejrzenia, urocze ;3 Kolejnych bohaterów nie mam co opisywać, dodam jeszcze, że od czego mogłaby być mrs. West, jak nie od matmy? Takie wiedźmy to tylko od mamy. No i fizyki :p Kolejną sprawą do obgadania są szerokie opisy. Mam dość tej szkoły! Potwornie długaśne i nie wiem czy nie mogłam ich strawić przez mój szkołowstręt czy przez to, że za dużo tego. Ogółem jestem fanką jawnego przedstawiania otoczenia, zasad w nim panujących, ale bardziej ciągnie mnie do wnętrz postaci. Chociaż miło się to czytało, powoli zaczynałam ziewać. Ale i tak SUPERMEGAFAJOWOZAJEBISTOŚCIOWOWACIE, że rozdziały długie. Takie lubię najbardziej. Pewnie masz już dość tego komentarza i mnie, nie? Dobra, czas na 2 turę, w której przedstawię mój punkt widzenia i sprawdzę, czy cię przejrzałam ;)
OdpowiedzUsuńxx
Huhu, nie znudziłaś się mną? Liczę na to, że nie, ale zapewne nie chciało ci się tego czytać. Okej. Jak ja widzę relacje bohaterów itd. Powiedz, proszę, czy zgadłam cokolwiek ;))
Usuń1. Zayn pozbiera z ziemi śpiącą Rose i zabierze do siebie.
2. Zapoznają się i zaprzyjaźnią.
3. Ona wróci do szkoły, a on do swojego, kryminalnego życica. Będą się co jakiś czas widywać, kontaktować.
4. Będzie chciał ją wykorzystać, ale Rose okaże się zbyt mądra na jego sztuczki.
5. Wreszcie dowie się (ona) o jego reputacji i o tym co z nim nie tak.
6. Jenny zajdzie w ciąże (musiałam to napisać!), a Rose się o tym dowie i pokłóci z Zaynem. W międzyczasie będzie oddalała się od swoich przyjaciół, a zakochany w niej Hazza, będzie chciał ją odciągnąć od Malika.
7. Po wielu kłótniach, nieprzespanych nocach i starciach z domem nr. 13, wreszcie dojdą do porozumienia, pod wpływem jakiegoś wielkiego zdarzenia, przełomu.
A dalej nie mam pojęcia :D
W skrócie, napisałaś coś, co wciągnęło mnie na wszystkie możliwe sposoby, pod każdym względem. Powodzenia w dalszym tworzeniu i nie zostawiaj tego, dodawaj rozdziały jak najszybciej i zaskocz mnie ;))
I DON'T KNOWN, I FEEL xx
Na koniec, chciałam jeszcze zaprosić do mnie na II rozdział, bo liczę na twoją szczerą opinię ;)
Usuńhttp://all-times-enclosed-inthis-one.blogspot.com/
Wow... Nie spodziewałam się, że komukolwiek zechce pisać się aż tak długi komentarz :O Ale to naprawdę bardzo miłe, że zechciałaś poświęcić trochę swojego czasu dla mnie, dziękuję Ci za to <3 Co do długości Rozdziału Drugiego, zgadzam się- przesadziłam, wsadziłam tu zdecydowanie za dużo opisów, przez co jest on piekielnie nudny... Przepraszam :c Hahah, nie tylko w niedzielne poranki, Ty zawsze piszesz tak znakomicie i pokazuje to Twoje opowiadanie, w którym (wiem, że to dziwnie zabrzmi) jestem po prostu zakochana ^^ Co do Zayna, to racja, chłopak trochę pogubił się w życiu... Chciałam zaznaczyć, że jeszcze rok temu był kimś zupełnie innym- dobrym, miłym nastolatkiem, ale kiedy trafił w towarzystwo Louisa, Austina, Zaca i reszty tej bandy, zmienił się nie do poznania, dlatego właśnie w Dwójce pojawiła się scena z tym małym chłopcem, aby pokazać, że Malik wciąż miewa jakieś "ludzkie" odruchy, coś jak nawyk z dawnego życia. Co do kobiet, to tak- nie traktuje ich najlepiej, choć aby je oczarować potrafi udawać zwykłego, słodkiego chłopaka. Tak, napomnę coś o jego przeszłości :) Racja, Malika i Rose przez pewnien czas połączy coś więcej, ale czy będzie to miłość? Sama nie wiem.. ;p Harry i Niall- chciałam przedstawić ich jako zboczonych nastolatków z poczuciem humoru, czy mi się to udało- nie wiem, pewnie nie ;3 Co do Niallerka i Suzie oraz Hazzy i Rose nie będę się wypowiadać- nie ważne, czy odpowiedziałabym "tak" lub "nie", i tak będziecie wiedzieć więcej niż bym chciała ;) Hahah, nie, Rose raczej nie choruje na anoreksję ani na schizofremię xD Co do 'House of Anubis', to nie, nie planowałam tego, aby moje FF miało jakiś większy związek z tym serialem. Fakt, można odnieść takie wrażenie, ponieważ tam też główni bohaterowie mieszkają w internacie, posiadają srogo wyglądającego opiekuna itd. Co do Louisa, to niestety, ale muszę Cię zawieźć- planowałam jego uzależnienie od dragów przez jeszcze jakiś czas, ponieważ mogłoby wyniknąć z tego sporo kłopotów, a dzięki temu opowiadanie może stać się chociaż trochę ciekawsze. Dziękuję, to bardzo miłe, że aż tak zaciekawiło Cię to moje chujostwo ;3 A teraz co do Twoich myśli a propos dalszego przebiegu wydarzeń: Dwa pierwsze punkty- prawda, co zostało już wyjaśnione w Trzecim Rozdziale ;) Trójka to również prawda, choć ich znajomość będzie bardzo burzliwa i zastanawiam się, czy w pewnym momencie jej nie przerwać...? A co do czterech dalszych punktów, do 2 z nich nie zgadzają się wcale, natomiast pozostałe 2 w pewien skomplikowany sposób plączą się z prawdą. Co do nowego Rozdziału, to Trzeci jest już od wczoraj na blogu ;* Na Twojego bloga wejdę na pewno, uwielbiam go, jak już wcześniej wspominałam <3
UsuńPozdrawiam, xx
A ja wpadłam "przelotem", by dać Ci znać, że zaczynam tworzyć coś z One Direction :D
OdpowiedzUsuńhttp://saints-or-sinners.blogspot.com/
Dzięki, na pewno wpadnę ;*
UsuńPozdrawiam, xx
Hej wpadłam tu zupełnie przez przypadek więc postanowiłam poczytać. Masz wielki talent. To jest rewelacyjne. czekam na więcej. obserwuję O.O wpadnij też do mnie http://wishniowaa141.bloa.pl/
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa <3 Nawet nie wiesz, ile one dla mnie znaczą :) Co do Twojego bloga, to z pewnością wejdę, ale nie dzisiaj ;3
UsuńPozdrawiam, xx
Jejku chciałabym mieć taki talent jak ty <333
OdpowiedzUsuńKocham to jezusiu ! *_*
OMG aż brak mi słów! Masz wielki talent!! :**
Już się nie mogę doczekać kolejnych rozdziałów! <33
Zapraszam do mnie :))
http://loolopowiadaniao1d.blogspot.com/
Dziękuję... Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się, że ktokolwiek zareaguje w tak entuzjastyczny sposób na to moje badziewie... Uwielbiam Twoje opowiadanie, jest po prostu świetne <3 Ten "A" mnie przeraża... ;) Na Twojego bloga zaglądam regularnie od paru dni :)
UsuńPozdrawiam, xx
Ja tu czekam niecierpliwie na kolejny rozdział... :D
OdpowiedzUsuńJuż dodany ;* Przepraszam, że tak długo musieliście czekać :c A co do Twojego opowiadania, to obiecuję, że wpadnę, ale jutro, bo teraz za bardzo nie mam czasu ;)
UsuńPozdrawiam, xx
świetny rozdział *-*
OdpowiedzUsuńChłonęłam każdy wyraz z zawrotną prędkością C;
Jestem pewna,że będę zaglądać tu codziennie c;*
+
Zapraszam do siebie.c;
http://please-stay-strong.blogspot.com/
Dzięki, miło mi to czytać <3 Na Twojego bloga z pewnością wpadnę, i to jeszcze dzisiaj ;*
UsuńPozdrawiam, xx
Uwielbiam twoje opowiadanie, bo jest ciekawe, fajnie rozwinięte zdania, dokładny opis otoczenia no i długie rozdziały
OdpowiedzUsuńOoo, dziękuję <3 Według mnie to torchę przesadzam z opisami... :/ Ale i tak to bardzo miłe :3
UsuńPozdrawiam, xx
Boże to jest cudowne.. Kochana weszłyśmy na twego bloga przypadkowo, ale to jest boskie... jak Możesz wogóle pisać, takie złe rzeczy o sobie... piszesz zarombiście. Będziemy odwiedzać:***
OdpowiedzUsuńKasiu nie będziemy udawać zrzędliwej mamci, ale uwież nam Każdy przechodzi w zyciu trudny okres... Same dobrze o tym wiemy.. Jest wtedy cholernie trudno, nie wiesz jak się odnaleźc popadasz w doła itd. Ale po pewnym czasie mija. cieszymy się, że znów powrócilaś do bloga!!! i z niecierpliwościa czekamy na kolejny rozdziałek... I pamiętaj My Baby musimy być silne i nie damy sobie w kasze napluć ( ale my głupie jesteśmy) Trzymaj się tam mocno..
A no i jeszcze jedno my też piszemy troszku, w wolnej chwili zapraszamy do kuknięcia na te baźgroły.
A no jesli już tak się rozpisujemy no to te słowa pisze Ja "Jukka" no i tak samo jak ty najbardziej lubie Zayna hihi ;)
Hexa ma fioła na punkcie Hazzy xd a to takie dwa słowa o nas a co xd... No to do kolejnego papa :**
Jestem zbyt zmęczona, żeby napisać jakąś dłuższą odpowiedź, więc zamierzam zawrzeć w tym komentarzu tylko najważniejsze rzeczy ;P Po pierwsze: bardzo dziękuję za miłe słowa <3 Po drugie: Ja mam jakieś huśtawki nastrojów o.O Raz mam strasznego doła i czuję, że moje życie nie ma sensu, a raz dokładnie na odwrót... Mam chyba jakieś zaburzenia psychiczne ;O Na Waszego bloga na pewno wpadnę, możecie na mnie liczyć ;* Też najbardzej kocham Zayna, ale wszyscy są wspaniali <3
UsuńPozdrawiam, xx