Hej wszystkim :) Cóż... Od czego by tu zacząć? Może na początku napiszę, że bardzo Was wszystkich przepraszam... Totalnie Was olałam. Ostatnią notkę dodawałm ponad siedem miesięcy temu, przez ten cały czas nie dawałam żadnego znaku życia... Po chamsku Was zignorowałam. Serio, nie wiem jak mogę się wytłumaczyć. Po prostu zaczęło brakować mi weny, przez długi czas nie potrafiłam chociażby zacząć Rozdziału Szóstego, a co dopiero mówić o napisaniu go w całości. Ale myślałam sobie "Muszę trochę poczekać, pomysły na to opowiadanie jeszcze do mnie wrócą". No i nie wróciły... Przez te wszystkie miesiące miałam nadzieję, że wena powróci, dlatego nic nie dodawałm. Myślałam, że nie będę pisała żadnego "posta pożegnalnego", czy czegoś w tym stylu, bo za kilka dni mogę doznać cudownego olśnienia, napiszę Szóstkę i opublikuję ją. Jednak kilka tygodni temu zdałam sobie sprawę, że skoro przez tyle czasu nic się we mnie nie "odblokowało", to wątpliwe, czy kiedykolwiek coś takiego się stanie. Ale kiedy doszłam już do wniosku, że powinnam zawiesić tego bloga, zaczęłam się bać. Naprawdę, bałam się, sama nie wiem czego. Było mi głupio, że tak długo się do Was nie odzywałam i bałam się takiego nagłego powrotu po tak długiej przerwie. Na szczęście ostatnio pozbierałam się i postanowiłam napisać tego posta. W końcu lepiej późno niż wcale, prawda? Okey, nie mam pojęcia o czym ja się tutaj rozpisuję ;d Ta notka to takie zupełnie bezsensowne gadanie o niczym konkretnym, nie uważacie? Dobra, może wrócę do tematu. Nie wiem, czy ktokolwiek zobaczy tego posta. Nie wiem, czy ktokolwiek zwróci na niego uwagę. Nie zdziwiłabym się i nie miałabym pretensji, gdyby okazało się, że wszyscy zapomnieli o tym blogu. Wiem, że pewnie Ci, którym zechce się czytać tę notkę będą myśleć "Tak, pewnie tylko pisze, że przeprasza, a naprawdę wcale nie żałuje tego, że tak nas olała". Jednak mnie naprawdę jest przykro. Serio, nie macie pojęcia jak głupio się czuję... :( Nie wiem, jak nazwać takie uczucie... Może to wrażenie, że kogoś zawiodłam? Nie mam pojęcia, ale to naprawdę beznadziejne uczucie, nie potrafię go dokładniej określić. Ogólnie to ostatnio "zatrudniłam się" na pewnym Spisie FanFiction i odwiedzałam wiele ze zgłaszanych tam blogów. Kiedy tak wchodziłam na te wszystkie "świeże" blogi, zdawałam sobie sprawę, jak bardzo zawaliłam. Te wszystkie autorki tak bardzo starały się zdobyć coś, co ja miałam i totalnie zaniedbałam: Czytelników. Fakt, moje opowiadanie nie było jakoś szczególnie popularne, ale jednak była grupka osób, która je czytała. No i schrzaniłam to. Mam nadzieję, że nie będziecie na mnie źli za to, że zawieszam tego bloga. Ja po prostu nie chcę pisać tego FF na siłę. Pisanie to moje hobby, powinnam to robić dla przyjemności, a nie po to, żeby mieć co wstawić na jakąś stronkę internetową. Cóż, mam nadzieję, że mnie zrozumiecie. Jeszcze raz bardzo Was przepraszam. Obiecuję, że jeśli za jakiś czas odzyskam wenę twórczą i zacznę pisać jakieś nowe opowiadanie, powiadomię Was o tym. Będziecie znali linka do tego nowego bloga jako pierwsi! :D Co do Only Love Is Eternal, od razu mówię, że nie zamierzam usuwać tego bloga. Wiem, że to trochę głupie, ale ja wciąż liczę na to, że pomysły na to FF w jakiś magiczny sposób do mnie powrócą ;) Tak więc przyrzekam Wam, że gdyby coś się u mnie działo i gdybym chciała zaczynać coś nowego, napiszę Wam o tym. Dobra, koniec tego nudnego wykładu! ;D Wiem, że ten post jest napisany bezsensownie, nie właściwie stylistycznie, gramatycznie itd., ale pewnie kiedy zacznę go sprawdzać i poprawiać, dojdę do wniosku że nic tutaj nie trzyma się kupy i wcale go nie opublikuję. Dobra, to chyba na tyle... W komentarzach możecie wysłać mi linki do Waszych blogów, ponieważ ostatnio bardzo zaniedbałam blogsferę i nie mam pojęcia, co się u Was dzieje :/ Chętnie wróciłabym do czytania Waszych FanFiction :) Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się "spotkamy" ;D Trudno w to uwierzyć, ale mocno Was wszystkich kocham <3 I życzę udanych wakacji ;*
Malikowa, xx
niedziela, 20 lipca 2014
piątek, 3 stycznia 2014
Rozdział Piąty
„Z przebaczeniem
jest jak z jazdą samochodem po zmroku- przy mijaniu ktoś pierwszy musi zmienić
światła z długich na krótkie.”
*OCZAMI ROSE*
Stałam jeszcze chwilę w miejscu, w
którym przed chwilą rozmawiałam z Zaynem, analizując jego słowa. Tutejsza policja jest niesprawiedliwa… Co to
znaczy? Nie przykładają się do swoich obowiązków, przez co w mieście jest
niebezpiecznie, czy może napadają na niewinnych obywateli? Są do tego zdolni,
pokazali to kilka dni temu traktując Zayna jak największego zbrodniarza, choć nie
zrobił nic złego.
-Rose?- cichy głos wydobywający się
zza moich pleców przerwał moje przemyślenia.
-Hmm?- mruknęłam, odwracając się do
osoby, którą okazała się być Patty. To
pewnie ona schodziła po schodach…
-Eee… Mogę wiedzieć, czemu stoisz
przy drzwiach wejściowych będąc ubrana w szlafrok, a do tego mając mokre włosy?
-Ja… W sumie nieważne, to nic
takiego- uśmiechnęłam się do niej z lekkim zakłopotaniem, zdając sobie właśnie
sprawę, jak idiotycznie musiałam wyglądać- Może nie stójmy tu tak, bo jak nas
zobaczy Desmond to pomyśli, że znowu coś kombinujemy- dziewczyna spojrzała na
mnie rozbawiona i niemalże równym krokiem ruszyłyśmy w stronę salonu. Dało się
słyszeć z niego ciche szeptanie, ale kiedy tylko weszłyśmy do pomieszczenia,
rozmówcy zamilkli. Kiedy razem z Patty siadałyśmy na kanapie, Niall i Harry patrzyli na mnie tak, jakby widzieli mnie po raz pierwszy w
życiu.
-A wam dwóm co się znowu stało?-
spytała Walker po kilku minutach ciszy.
-Skąd go znasz?- Loczek
najwidoczniej postanowił zignorować pytanie ciemnowłosej, zwracając się w moją
stronę.
-Kogo?- zdziwiłam się.
-Zayna Malika- odparł Hazz z
kamiennym wyrazem twarzy.
-Zayna?- uśmiechnęłam się
delikatnie na myśl o czarnowłosym chłopaku- To on zgarnął mnie z lasu. Wiesz,
on jest…- zatrzymałam się nagle, zdając sobie z czegoś sprawę- Zaraz… A ty skąd
go znasz?
-On ma go znać? Harry ma go znać?
Tego popaprańca?!- krzyknął Niall. Byłam zaskoczona jego reakcją oraz tym, jak
nazwał mulata.
-Eee… Co?- wybąkałam.
-Masz pojęcie, kim on w ogóle jest?-
zapytał Styles dużo spokojniej niż Irlandczyk.
-Chyba człowiekiem, czy może się
mylę?- odparłam.
-Jednym z najgorszych ludzi w tym
mieście- warknął Horan.
-Niby dlaczego?- powiedziałam
wojowniczym tonem.
-To jebany gangster. Kradnie, ćpa,
dużo imprezuje, wyrywa wszystkie laski jakie mu się nawiną, a powiedziałbym
nawet, że zabija- wysyczał zielonooki.
-Zresztą tak samo zachowuje się
reszta tego ich posranego gangu. Wszyscy w mieście o nich wiedzą- dodał
blondyn, a ja zaśmiałam się głośno.
-Dobra chłopaki, to kiepski żart, możecie
już przestać- odezwała się Patty.
-Właśnie, nikogo na to nie
nabierzecie- wtrąciłam.
-Tyle że to nie jest żart- burknął
Harry- Nie spotykaj się z nim nigdy więcej, dla własnego bezpieczeństwa.
-Co wy odpierdalacie?
-Nic, Rose. Po prostu trzymaj się
od tego typa z daleka- powiedział Niall.
-Nie będziecie mi mówić z kim mogę
się spotykać, a z kim nie- podenerwowana wstałam z kanapy, a oni zrobili to
samo. Zrozumiałam, że chłopcy nie żartują. Nie potrafiliby udawać takiej
powagi, nie są aż tak dobrymi aktorami.
-Nie dyktujemy ci żadnych zasad,
jeśli to cię tak denerwuje. My chcieliśmy cię tylko ostrzec!- krzyknął Styles.
-Przed czym niby?! Gdyby nie on,
mogłoby mi się stać coś złego! Kto wie, czy w tamtym lesie nie żyją jakieś
niebezpieczne zwierzęta? Nie wiem, kto wam naopowiadał takich bajek o Zaynie i
jesteście ostatnimi debilami, skoro w nie uwierzyliście!- wrzasnęłam.
-To nie są żadne bajki, idiotko, to
czysta prawda! Ale widzę, że magia Malika zrobiła swoje i nie widzisz jego
prawdziwego oblicza!- odkrzyknął blondyn.
-To wy macie klapki na oczach, a
nie ja! Zayn to dobry człowiek, a nie jakiś pieprzony anarchista!
-żebyś się nie zdziwiła…- mruknął
Irlandczyk.
-On zachowuje się jak twój
przyjaciel, a naprawdę zależy mu tylko na tym, żeby cię przelecieć!- wykrzyczał
Loczek, a moja złość sięgnęła zenitu. Uderzyłam Harrego w prawy policzek.
-Skąd możesz to wiedzieć, skoro
nawet go nie znasz?! Uważasz tak, bo inni tak mówią, zgadza się?- wysyczałam
przez zaciśnięte zęby.
-A ty go niby znasz, tak? Po kilku
dniach zdążyliście się już tak dobrze poznać?- Horan stanął w obronie swojego
przyjaciela- Co wy wszystkie w nim widzicie?
-Jebcie się- warknęłam i szybkim
krokiem wyszłam na korytarz.
-Kompletnie ją omamił- usłyszałam jeszcze
głos Hazzy, dochodzący z salonu, po czym wspięłam się na drugie piętro.
Otworzyłam drzwi do pokoju mojego i dziewczyn, a następnie weszłam do środka.
Susan siedziała sztywno na swoim łóżku i patrzyła na mnie jak na trupa.
-Co się tak gapisz?- powiedziałam
opryskliwym tonem, zatrzaskując za sobą drewnianą płytę.
-O co się z nimi pokłóciłaś?-
spytała Jones, gdy usadowiłam się na parapecie.
-Skąd wiesz?- zerknęłam na nią z
ukosa.
-Chyba wszyscy w naszym domku
słyszeli, jak się drzecie- odparła- Więc?
-Skoro słyszałaś, to po co mnie
pytasz?
-Nie słyszałam, co krzyczycie.
-I bardzo dobrze- warknęłam- To nie
twój interes- dziewczyna spojrzała na mnie z wyrzutem, ale nie odezwała się już
ani słowem. Patrzyłam przez okno na ciemny trawnik przed naszym domkiem. Czy to prawda, co mówili Harry z Niallem?
Czy Zayn naprawdę nie jest tym, za kogo się podaje? Tutejsza policja nas nie
lubi… Może on naprawdę nie przestrzega prawa? Co powiedział wtedy ten
policjant? Nie da się wiecznie uciekać przed sprawiedliwością… Czyżby w tym, co
powiedzieli chłopaki, tkwiło jednak
ziarno prawdy?
*OCZAMI ZAYNA*
-Gdzie wybierzemy się teraz, panno
Vega?- szepnąłem jej na ucho. Jenny patrzyła na mnie przez chwilę, po czym
powiedziała:
-Twoje mieszkanie jest niedaleko
stąd, prawda?- przytaknąłem- Więc chodźmy- wstała z ławki, uśmiechając się do
mnie nieśmiało.
Odwzajemniłem jej uśmiech.
Spacerowaliśmy przez asfaltowe alejki, wymieniając co jakiś czas krótkie
komentarze na temat otaczających nas ludzi i roślinności, aż w końcu
opuściliśmy tereny parku. Szliśmy chodnikiem, trzymając się za dłonie, a ja
czułem się tak, jakbym wrócił do przedszkola. Serio? Chłopaki pewnie siedzą
teraz w jakimś barze, zalewając się w trupa i flirtując z laskami, a ja chodzę
po mieście trzymając za rączkę jakąś rozpieszczoną gówniarę… Po prostu
zajebiście. Skręciliśmy w prawo. Mam
nadzieję, że dostanę jakąś nagrodę za te katusze i stracony czas spędzony z tą
durną małolatą. Znaleźliśmy się na klatce schodowej i wspięliśmy się po
schodach na poziom, na którym znajdowało się moje mieszkanie. Przekręciłem
kluczyk w drzwiach, a następnie otworzyłem je. Puściłem Jenny przodem i sam
wszedłem do środka. Dobra, jebię to. Mam
w dupie jej kasę. Tyle czasu zmarnowałem na bezsensowne spotkania z tą idiotką
i co dostałem w zamian? Gówno. Ani jej ciała, ani pieniędzy. Powiem jej, co o
niej myślę i załatwię sobie inną. Może nie aż tak bogatą, co ona, ale przynajmniej
taką, która nie jest cholerną dziewicą, postanowiłem, zamykając za nami
drzwi oraz zdejmując buty. Skierowałem swoje kroki do salonu, nie patrząc na
to, gdzie poszła dziewczyna. Usiadłem na kanapie i włączyłem telewizor. Po
krótkim czasie dołączyła do mnie Jenny, niosąc ze sobą dwa kubki z colą- Niezły
masz syfi kuchni- powiedziała, siadając obok mnie.
-Mhm- mruknąłem, nie zaszczycając
ją ani jednym spojrzeniem, od kiedy pojawiła się w pomieszczeniu. Podsunęła mi
naczynie z napojem pod nos.
-Chcesz?- spytała, prawie szepcąc.
Bez słowa wziąłem kubek do ręki i upiłem z niego dwa łyki, a następnie
odstawiłem go z powrotem na stoliczek do kawy- Zayn…- wymamrotała- Ja już sobie
chyba pójdę…- wypowiedziała niemal niedosłyszalnie zdanie,
lekko się jąkając. Spojrzałem na nią kątem oka. Szatynka była cała czerwona na
twarzy i zawzięcie wpatrywała się w swoje stopy. Uśmiechnąłem się mimo
woli. Uwielbiałem patrzeć na zakłopotane lub zawstydzone dziewczyny, a
szczególną radość sprawiała mi świadomość, że to ja doprowadziłem je do takiego stanu.
-Nie, zostań jeszcze chwilę-
powiedziałem, kładąc dłoń na udzie niebieskookiej. Vega poruszyła się
niespokojnie, co wywołało jeszcze większy i złośliwszy uśmiech na mojej twarzy-
Coś nie tak?- spytałem delikatnym tonem, a Jenny zaprzeczyła nagłym ruchem
głowy. Miałem ochotę się roześmiać. To zabawne, jak łatwo przyszło mi zmienienie jej w posłuszną zabaweczkę. Wystarczyło tylko chwilę poudawać
obrażonego, a ona już przestraszyła się, że jej nie chcę… Aż trudno uwierzyć,
jak bardzo głupimi istotami są kobiety… Chwyciłem jej podbródek w dwa palce
i przekręciłem jej głowę tak, że była zmuszona patrzeć mi w oczy. Złożyłem
delikatny pocałunek na jej miękkich wargach, który ona w błyskawicznym tempie
odwzajemniła. Pocałunek robił się coraz bardziej zachłanny, a ja czułem, jak
brakuje mi tchu. Przeniosłem swoje usta na jej szyję. Delikatnie muskałem jej
skórę swoimi wargami, lecz po kilku minutach zacząłem ssać wybrany przez siebie
element szyi. Po chwili oderwałem się od tej części ciała dziewczyny, na której
zostawiłem sporą malinkę i przeniosłem swoje usta na jej dekolt. Jenny oplotła
dłońmi mój kark, a ja złapałem ją za pośladki, ściskając je, na co nastolatka
zareagowała cichym jęknięciem. Podniosłem ją, całując górną część jej piersi i
na rękach zaniosłem do mojej sypialni. Rzuciłem ją na łóżko, ówcześnie
zamykając za nami drzwi kopnięciem. Odwzajemniłem uśmiech, który posłała mi szatynka i zsunąłem bluzę z jej ramion. Dziewczyna podciągnęła się na łokciach,
aby pocałować mnie namiętnie w usta, a następnie zdjąć mój T-shirt. Nie
pozwoliłem jej zbyt długo napawać się widokiem mojego nagiego torsu. Szybkim
ruchem ściągnąłem z niej czarny top z nieznanym mi logiem i pozwoliłem ponownie
dać się pocałować przez Jenny. Nie rozłączając naszych warg, zsunąłem z jej
bioder jasne rurki, a następnie rzuciłem je w kąt pokoju wraz ze skarpetkami.
Odkleiłem się od jej miękkich ust, aby przenieść wzrok na jej ciało okryte samą
bielizną. Sam nie wiem, jak długo na nie patrzyłem, ale kiedy postanowiłem
spojrzeć na jej twarz, była ona cała czerwona. Uśmiechnąłem się, czując tę samą
satysfakcję, co wcześniej w salonie- Jesteś przepiękna- wyszeptałam jej do ucha
i ku mojej większej uciesze, Vega zarumieniła się jeszcze bardziej, choć sam
nie wiem, jak to możliwe. Zagryzłem płatek jej ucha, na co dziewczyna
odpowiedziała jęknięciem. Złapałem ją w talii i przekręciłem nas w ten sposób,
że teraz to ja byłem na dole. Niebieskooka składała delikatnie pocałunki na
moim torsie schodząc coraz niżej, aż w końcu dotarła do zapięcia od moich
spodni. Szybko się z nim uporała i ściągnęła jeansy z moich nóg, pozostawiając
je w rogu łóżka. Patrzyła przez chwilę na moje czarne bokserki od Calvina
Kleina, które były napięte do granic możliwości przez mojego nabrzmiałego
kolegę. Przejechała wzdłuż wybrzuszenia swoim szczupłym palcem, a ja wypuściłem
powietrze z ust z głośnym sykiem. Mimo, że było to bardzo przyjemne,
podciągnąłem ją do góry i przewróciłem tak, aby ponownie leżała pode mną. Nie
lubiłem, kiedy dziewczyny dominowały. W łóżku to facet powinien być panem. Bez
zbędnych ceregieli, zdjąłem jej fioletowy biustonosz i rzuciłem nim za siebie.
Zacząłem bawić się jej piersiami. Przy akompaniamencie wzdychań i pojękiwań szatynki ssałem jej brodawki, całowałem lub ugniatałem. Kiedy znudziło mi się
to zajęcie, postanowiłem zejść moimi ustami niżej, obdarowując po drodze
niemalże każdy fragment jej ciała pocałunkami. Gdy doszedłem do dolnej części
bielizny dziewczyny, postanowiłem na nią spojrzeć. Jenny z podniecenia
zaciskała pięści na prześcieradle i patrzyła na mnie z pożądaniem, jednak kiedy
włożyłem swoją dłoń pod jej majtki i zacząłem masować jej przyjaciółkę,
przymrużyła oczy, coraz głośniej wzdychając. Taki widok podniecał mnie, jednak
nie na tyle, abym stracił panowanie nad sobą, jak to działo się przy
niektórych, naprawdę dobrych w łóżku kobietach. Powoli zsunąłem jej bieliznę i
rzuciłem nią w mniej więcej to samo miejsce, co jej stanik, pozostawiając
dziewczynę zupełnie nagą. Delikatnie całowałem jej miejsce intymne, a Vega była
w siódmym niebie. Kiedy uznałem, że podnieciłem ją dostatecznie mocno, zdjąłem
swoje bokserki uwalniając mojego, nie chwaląc się, całkiem dużego przyjaciela. Podciągnąłem
się do góry i powoli w nią weszłam. Dziewczyna krzyknęła. Poruszałem się w niej
możliwie jak najwolniej. W końcu była dziewicą i nie chciałem, aby poczuła się
źle po pierwszym razie, ponieważ wtedy mogłaby przez długi czas nie chcieć tego
powtórzyć. Mimo tego, że bardzo się starałem aby tego nie robić,
przyspieszałem coraz bardziej. Jenny na przemian jęczała, krzyczała i wzdychała. Kiedy tempo było naprawdę szybkie, postanowiłem ponownie na nią
spojrzeć. Nastolatka miała mocno zaciśnięte powieki, zapewne po części przez
wielkie podniecenie, jakie czuła, a po części przez ból, jaki jej zadawałem.
-Zayn- wysapała, a ja zrozumiałem,
że jest już na skraju ekstazy. Nie musiałem długo czekać, dziewczyna doszła
kilka sekund po wypowiedzeniu mojego imienia. Pośpiesznie opuściłem jej wnętrze, bo czułem, że zaraz ja również dojdę i położyłem się obok niej. Minęło parę minut, zanim w końcu udało nam się
unormować nasze oddechy. Jenny chciała przysunąć się bliżej mnie, ale kiedy
tylko wykonała ruch, zasyczała i zagryzła dolną wargę. Zrozumiałem, że musiała
odczuć ogromny ból w okolicach swojej kobiecości.
Objąłem ją w pasie i przysunąłem do
siebie- Nie martw się, niedługo przejdzie- powiedziałem najdelikatniej, jak
potrafiłem. Wiedziałem, że teraz muszę zostawić ją w spokoju, a do rana ból
powinien się zmniejszyć. Szczerze mówiąc, nie było mi jej jakoś specjalnie żal. Nie
była pierwszą dziewicą z jaką uprawiałem seks, więc widziałem już wiele
dziewczyn krzywiących się po pierwszym razie w podobny sposób, co ona. Wiedziałem,
co mam teraz robić i wiedziałem również, że następnym razem będzie o wiele
lepiej- zarówno dla mnie jak i dla niej.
*OCZAMI ROSE*
Minęły dwa tygodnie, odkąd pokłóciłam się z chłopakami.
Małymi krokami zbliżał się październik, liście na drzewach powoli zaczynały żółknąć,
zaczynało robić się chłodno, słońce coraz rzadziej wychylało się zza gęstych
chmur, a deszcz padał coraz częściej. Nauczyciele byli surowi i z dnia na dzień
zdawali coraz więcej pracy domowej, ale nie przeszkadzało mi to. Duży natłok
zajęć pozwalał mi ignorować wygłupiających się Patty, Susan, Liama,
Nialla i Harrego, którzy przeważnie przesiadywali w naszym pokoju. Kilka razy
pytano mnie, czemu nie spędzam czasu z nimi (właściwie to pytali o to Payne z
dziewczynami, bo od czasu kłótni Styles i Horan postanowili traktować mnie jak
powietrze), a ja mogłam wymigiwać się gadaniem o nauce i pracy domowej. Na
lekcjach starałam się nie zwracać uwagi na wygłupiających się chłopaków, ani na
ciągłe uwagi nauczycieli typu ‘Wy dwaj, co wy znowu kombinujecie?’, czy ‘Widzę,
że Styles i Horan jak zwykle są chętni do odpowiedzi. Tak zawzięcie ze sobą
rozmawiają, zapewne o naszej lekcji, prawda?’, tylko pogrążałam się w swoim
świecie, rozmyślając o różnych sprawach. Parę razy zdarzyło się, że nauczyciel
wyrwał mnie do odpowiedzi, a ja nie miałam zielonego pojęcia, o co mnie akurat
spytał. Po lekcjach nie było źle, ponieważ sporo rozmawiałam z Susan, Patty i
Liamem. Nie mogłam narzekać na samotność, ale i tak brakowało mi rozmów, docinek
i wygłupów z Niallem i Harrym. Najgorzej było na dodatkowych lekcjach
śpiewania, na które z naszej szóstki chodziłam ja, Loczek i Payne. Na prawie
wszystkich takich lekcjach chłopaki siadali razem, a ja byłam zupełnie sama.
Zdarzyła się jedna czy może dwie lekcje, na których usiadłam razem z Liamem.
Wiedziałam, że mogłoby być tak za każdym razem, bo ja nie znałam nikogo oprócz
ich dwójki (oczywiście mówię o tej grupie śpiewającej, a nie o wszystkich
uczniach), natomiast Harrego znała właściwie cała szkoła. Nie jednokrotnie ktoś
podchodził do niego z chęcią siedzenia z nim, jednak zielonooki cały czas
odmawiał, mówiąc, że chce siedzieć z Liamem. Miałam wrażenie, że chłopak robił
to specjalnie, aby zrobić mi na złość. Chciałam się z nimi pogodzić, i to bardzo,
ale to przecież oni zaczęli tamtą dyskusję, więc to oni powinni przeprosić
pierwsi. Dobrze pamiętałam powód naszej kłótni, ale moje wszelkie wątpliwości
co do osoby Zayna prysły wraz z naszymi dwoma spotkaniami, które miały miejsce
w ciągu ostatnich dwóch tygodni; jedno we wczorajszą sobotę, a drugie równiutko
tydzień wcześniej. Oprócz tych dwóch kilkugodzinnych spotkań utrzymywaliśmy
stały kontakt telefoniczny. Zayn dzwonił do mnie mniej więcej trzy razy w
tygodniu, a sms-y wysyłaliśmy sobie nawzajem niemal na okrągło. Nikt nie
dowiedział się, o co pokłóciłam się z chłopakami, bo za każdym razem, kiedy nas
o to pytano, zarówno oni jak i ja udawaliśmy głuchych. Patty natomiast uznała,
że sami powinniśmy o tym powiedzieć, ale jeśli na razie nie zamierzamy tego
robić, to ona również nic nikomu nie zdradzi. Siedziałam na moim ulubionym
miejscu, parapecie. Zajmowałam się czymś, co ostatnio
robiłam bardzo często- myślałam. Patrzyłam przez okno na niebo, nabierające
barwy purpury. Skuliłam nogi i oplotłam je swoimi rękami, myśląc o kimś, kto
ostatnio coraz częściej gościł w mojej głowie, a konkretniej mówiąc, o Zaynie.
Moje przemyślania przerwano dopiero wtedy, kiedy niebo zrobiło się szare i
powoli przechodziło w ciemny granat, połączony ze smolisto czarną barwą.
-Co robisz?- był to głos mojej przyjaciółki.
-Nic ciekawego- odparłam, nie odwracając wzroku od okna.
-Ostatnio często tu siedzisz- zauważyła Susan.
-Naprawdę?- mruknęłam.
-Odzywasz się i żartujesz też o wiele mniej- dodała- Ogólnie,
ostatnio jesteś jakaś inna…
-Możliwe.
-Rose…- zaczęła- Zmieniłaś się tak od czasu tej kłótni z
chłopakami. Jesteś teraz dużo bardziej małomówna i ponura.
-Tak, chyba masz rację- powiedziałam obojętnym tonem- Ale
oni się chyba specjalnie nie zmienili, prawda?
-Im też ciebie brakuje- wyszeptała, siadając naprzeciwko
mnie
-Wątpię- burknęłam, obrzucając ją wściekłym spojrzeniem. Po co ona kłamie? Przecież mam oczy, widzę,
że beze mnie bawią się o wiele lepiej.
-Naprawdę, Rosie. Starają się tego nie okazywać, ale głupio
im z powodu tej kłótni.
-Przestań mnie oszukiwać!- krzyknęłam- Przecież wiem, że
mają mnie w dupie!
-A skąd możesz to wiedzieć, skoro nawet z nimi nie
rozmawiasz?!- odkrzyknęła Jones- Proszę cię, pogódź się z nimi. Wszyscy będą
wtedy szczęśliwsi- powiedziała, tym razem spokojnym głosem, po kilku minutach
ciszy. Zaprzeczyłam ruchem głowy- Oj, błagam cię, ty też nawet nie próbuj
udawać, że ci to wisi! Wiem, że chcesz się z nimi pogodzić, tak jak oni z tobą.
-Nie mówię, że nie chcę.
-Więc dlaczego się z nimi nie pogodzisz?- spytała,
marszcząc brwi.
-Oni to zaczęli, więc niech oni przepraszają- odparłam.
-Ty sobie ze mnie żartujesz, prawda?- powiedziała
poirytowanym głosem- Nie zachowuj się jak jakaś urażona pięciolatka! Takie
teksty to mogą sobie rzucać dzieci, a nie prawie pełnoletnie dziewczyny!-
wzruszyłam ramionami i nie czekając na reakcję blondynki, wyszłam z pokoju, a
następnie opuściłam nasz domek. Nie miałam pojęcia, która była teraz godzina i
możliwe, że już nie można nam było wychodzić z domków, ale w tej chwili miałam
to gdzieś.
-Niedziela dniem radości… Akurat- mruknęłam pod nosem,
siadając pod rozłożystym dębem, rosnącym przy „alejce” wiodącej do szkoły.
*OCZAMI NIALLA*
Siedziałem w naszym pokoju z Harrym. Patrzyłem pustym wzrokiem
na ścianę po przeciwległej stronie pokoju, a słowa przyjaciela jakby do mnie
nie docierały. Zastanawiałem się nad ostatnimi dniami. Nad tym, co czuje teraz
Rose, czy też chce się z nami pogodzić, jak znosi tę sytuację. Tak, brakowało
mi jej, podobnie jak Harremu, ale co mieliśmy zrobić? Przy innych udawaliśmy,
że ta kłótnia nie zrobiła na nas żadnego wrażenia, a Rose traktowaliśmy tak,
jakby jej nie było. Ona natomiast zrobiła się bardziej zamknięta w sobie,
prawie w ogóle się nie odzywała, wszędzie chodziła sama, stała się ponura i
samo patrzenie na nią było przygnębiające. Było mi trochę głupio z tego powodu,
bo to właściwie przez nas się taka stała, ale przecież my ją wtedy tylko
ostrzegaliśmy przed tym dupkiem Malikiem, a ona nagle wybuchła i miała do nas
pretensje o nie wiadomo co… Teraz, kiedy tak o tym myślałem, to uważałem za
totalny kretynizm obrażać się na siebie nawzajem za jakąś durną kłótnię. Ale kto nas tak poróżnił? Oczywiście, że ten
chuj pieprzony, Malik. Aż trudno mi uwierzyć, że przez takiego posrańca sypie
się nasza przyjaźń, pomyślałem. Fakt, z Rose znaliśmy się dopiero od kilku
dni, ale przez ten prawie tydzień nawiązały się między nami silne więzy
przyjaźni, niezależnie od tego, że ta znajomość trwała tak krótko. A teraz?
Teraz wszystko się zjebało.
-Niall- z zamyśleń wyrwał mnie głos Harrego tuż nad moim
uchem oraz jego ręka latająca mi przed oczami w tę i z powrotem- Słuchasz mnie
w ogóle?
-Co?...- spojrzałem mu w twarz nieprzytomnym wzrokiem- Ja…
Eee… Tak- Loczek prychnął.
-Oo, naprawdę? To w takim razie o czym mówiłem?- spytał z
drwiącym uśmieszkiem na twarzy.
-Nie mam pojęcia- odparłem zgodnie z prawdą- A teraz odwal
się, myślałem o czymś wiele ważniejszym od twojej bezsensownej paplaniny.
-Dzięki, stary, to bardzo miłe- mruknął, wracając na swoje
łóżko.
-Hej- do pokoju wkroczył Liam- Co robicie?
-Niall myśli- odpowiedział mu Styles, kładąc nacisk na drugie słowo. Payne spojrzał na niego, zdziwiony jego tonem głosu- Tak, ja też
jak dotąd nie wiedziałem, że on to potrafi.
-Więc teraz już wiecie- burknąłem. Nie przejąłem się za
bardzo docinkami Harrego, on cały czas droczył się ze wszystkimi w ten sposób.
-Chciałem z wami pogadać- powiedział ciemnooki, siadając
obok mnie na łóżku- O Rose- dodał.
-Co znowu?- warknął mój przyjaciel. Denerwował się za
każdym razem, gdy ktoś poruszał temat blondynki, z którą pokłóciliśmy się jakiś
czas temu.
-Musicie się pogodzić- odparł Payne bez zbędnych ogródek.
-Boże, ty znowu o tym…- jęknął Loczek.
-Ej, nie widzicie, jaka ona jest przybita? Na pewno żałuje
tej kłótni i chce się z wami pogodzić! I dobrze wiem, że wy również tego
chcecie.
-A skąd ty to możesz niby wiedzieć?- zirytował się Styles.
-Wy tylko udajecie, a naprawdę…
-Nie pytam o nas, tylko o nią- przerwał mu zielonooki- Skąd
możesz wiedzieć, że ona chce się z nami pogodzić?
-Przecież to widać- powiedział Liam takim tonem, jakby
mówił do największego idioty na świecie.
-To dlaczego tego nie zrobi? Skoro tego chce, to czemu do
nas nie przyjdzie i nie przeprosi?- po raz pierwszy odezwałem się w tej
rozmowie.
-A ja wiem?- szatyn rozłożył bezradnie ręce- Może się boi…
-Akurat- prychnął Harry- Pewnie czeka, aż my zrobimy to
pierwsi.
-A dlaczego by nie?- Payne zaczynał się denerwować-
Dlaczego wy nie możecie podejść do niej i jako pierwsi powiedzieć „przepraszam”?
-Ona zaczęła tę kłótnię- odparował Loczek.
-I co z tego?!- krzyknął ciemnooki- To, że ona zaczęła, nie
znaczy, że ona musi pierwsza przepraszać!
-A właśnie to znaczy!- wrzasnął Styles- Nie zamierzam się
przed nią płaszczyć.
-Wcale nie każę się wam przed nią płaszczyć, tylko po
prostu przeprosić! Okażcie trochę rozumu i wyciągnijcie do niej dłoń jako
pierwsi, korony wam przez to z głów nie spadną, gwarantuję!
-Nie zamierzam jej przepraszać pierwszy- powtórzył uparcie
Harry. Liam westchnął.
-Jeśli tak będziecie do tego podchodzić, i wy, i ona, to
nigdy się nie pogodzicie.
-Mam to w dupie- warknął mój przyjaciel.
-Liam, nawet jeśli żadne z nas nie przeprosi, to i tak w
końcu się pogodzimy, zobaczysz. Z czasem to samo przyjdzie, nie musimy przepraszać- wtrąciłem.
-Nie, Niall, to tak nie wygląda. Dobra, może powiem
inaczej. Z przebaczeniem jest jak z jazdą samochodem po zmroku- przy
mijaniu ktoś pierwszy musi zmienić światła z długich na krótkie. Jeśli żadna ze
stron nie zmieni świateł, bo będzie czekać, aż ta druga to zrobi, dojdzie do
wypadu. Inaczej wam tego nie wytłumaczę, przykro mi- powiedział i opuścił nasz
pokój, pozostawiając mnie z cholernym mętlikiem w głowie.
*OCZAMI ROSE*
Siedziałam oparta o
wielki pień dębu, a lodowate ramiona wiatru oplotły całe moje ciało. Nie
przeszkadzało mi to jednak ani trochę. Myślałam, tym razem nie o Zaynie, lecz o
Niallu oraz Harrym i możliwe, że minęły już nawet dwie godziny. Sama nie wiem.
Postanowiłam wrócić do domku dopiero wtedy, gdy rozpadał się deszcz. Ruszyłam w
wybranym przeze mnie kierunku, nie spiesząc się za bardzo, a słone krople
spadające na mnie z nieba sprawiały, że robiłam się mokra. Kiedy miałam
nacisnąć klamkę od drzwi do domu numer trzynaście, zauważyłam w niewielkim
okienku, że jakieś dwie osoby stoją w środku, na korytarzu. Rozpoznałam w nich
Patty i Nialla, a nie miałam najmniejszej ochoty na spotkanie z tą drugą osobą,
więc westchnęłam cicho i usiadłam na najwyższym schodku, ukryta pod niewielkim,
drewnianym dachem tarasowym. Patrzyłam w ciemną, mroczną przestrzeń przede mną,
mając nadzieję że rozmówcy szybko udadzą się do swoich pokoi.
-Co robisz?- nagłe usłyszenie czyjegoś głosu sprawiło, że
podskoczyłam w miejscu. Byłam tak zamyślona, że nie usłyszałam wcześniejszego
otwierania i zamykania się drzwi za moimi plecami. Spojrzałam na osobę, która wypowiedziała
tamte słowa, upewniając się w moich podejrzeniach co do jej tożsamości.
-Nic- odparłam, lekko zdziwiona.
-Mogę się dosiąść?- spytał Niall, wskazując palcem na
trochę wolnego miejsca obok mnie na schodku, a ja w odpowiedzi pokiwałam głową.
Podsunęłam się w lewo, aby stworzyć dla chłopaka trochę więcej wolnej
przestrzeni- Dzięki- mruknął, siadając z mojej prawej strony- Nie jest ci
zimno?- spytał po chwili kłopotliwej ciszy, a ja wzruszyłam ramionami, wciąż
patrząc na niego odrobinę zdziwionym wzrokiem- Eee…- wymamrotał- Ja… No wiesz…
Ten…- wziął głęboki wdech- Ja chciałem cię przeprosić- powiedział szybko,
zapewne aby znów nie zacząć się jąkać. Nie potrafiłam wykrztusić z siebie ani
jednego słowa, byłam w kompletnym szoku- No to ten… Rose… Wybaczysz…- nie
pozwoliłam mu dokończyć zdania. Rzuciłam mu się na szyję i mocno go
przytuliłam, a blondyn zdawał się na początku być trochę zdezorientowany,
jednak po chwili objął mnie w pasie.
-Nigdy więcej kłótni o takie pierdoły- wymamrotałam w końcu,
gdy odkleiłam się od Horana, na co on przytaknął z szerokim uśmiechem na
twarzy.
-To jak… Może wejdziemy do środka?- zaproponował- Ci może
nie jest zimno, ale ja chyba zaraz zamarznę.
-Na to nie możemy pozwolić- puściłam mu oczko. Wstaliśmy z
drewnianej powierzchni i weszliśmy do naszego domku. Byłam cholernie
szczęśliwa. Miałam wrażenie, że dostałam skrzydeł, chciałam wzbić się ku
niebiosom i wykrzyczeć wszystkim, że nareszcie pogodziłam się ze swoim
przyjacielem. Czułam się jak superman, jakbym w tej chwili mogła dokonać
wszystkiego. Razem z Niallem udaliśmy się do salonu, gdzie siedzieli Harry z
Patty. Loczek siedział na fotelu, patrząc na nas z obrzydzeniem, jakbyśmy
właśnie powiedzieli mu, że wymordowaliśmy połowę miasta, natomiast Walker
uśmiechała się do nas promiennie.
-Więc udało ci się ją znaleźć?- spytała, a niebieskooki
odpowiedział jej energicznym kiwnięciem głowy. To pewnie o tym rozmawiali, kiedy zobaczyłam ich na korytarzu... Horan pewnie pytał ją o mnie...- Nareszcie zgoda!- ucieszyła się
ciemnowłosa.
-Nie do końca- mruknęłam, patrząc w stronę Stylesa- Harry,
ja…- zaczęłam, ale za nim zdążyłam powiedzieć coś więcej, chłopak wstał i
opuścił pomieszczenie, wbiegając po schodach na górę. I właśnie wtedy czar
prysł. Poczułam się dokładnie tak, jak czułam się przez ostatnie dwa tygodnie-
smutna, samotna, z cholernym poczuciem winy.
-Nie martw się- Irlandczyk objął mnie ramieniem- W końcu mu
przejdzie.
-Mam nadzieję- wyszeptałam i pomyślałam, że może jednak nie
jest wcale tak źle, jak wcześniej… Mam
przecież Nialla…
*KILKA GODZIN PÓŹNIEJ*
-Rose!
Pomóż mi, błagam!- do moich uszu dobiegł krzyk Susan.
-Już idę,
Su...- przerwał mi mrożący krew w żyłach krzyk, dobiegający gdzieś zza moich
pleców:
-ROSE!
POMOCY!- tym razem była to Patty.
-Biegnę!-
odkrzyknęłam, odwracając się w stronę, z której usłyszałam jej głos.
-Nie! Rose,
potrzebuję pomocy bardziej od niej! Błagam…
-Już pędzę,
Niall!- odparłam, odwracając się w lewo.
-Nie! Chodź
pomóc mnie, proszę, Rose…
-Liam…-
wyszeptałam, obracając się o sto osiemdziesiąt stopni.
-ROOOSE! Ja
zaraz zginę, pomóż mi!
-Harry!
Gdzie jesteś, Harry?!- wrzasnęłam.
-Rose,
potrzebuję cię, mała… Bez ciebie nie dam sobie rady!- ten głos sprawił, że
wpadłam w panikę. Zayn… Nagle ze wszystkich stron zaczęły dobiegać do mnie
krzyki, a po nich nastała głucha cisza. Dobrze wiedziałam, co to oznaczało. Oni
wszyscy zginęli… Przeze mnie… Łzy spływały mi po policzkach, skuliłam się ze
smutku.
-Nie… Nie…
Ja nie mogłam nic zrobić… Nie… Nie…- powtarzałam w kółko. Nagle poczułam
przymus podniesienia się z podłogi, coś kazało mi wstać, zupełnie jakbym była
marionetką, a czyjaś niewidzialna ręka pociągała za również niewidzialne
sznurki. Wyprostowałam się i rozejrzałam po miejscu, w jakim się znajdowałam. Zdecydowanie
nie było ono tym samym ciemnym, ciasnym, mrocznym pokojem, w jakim byłam przed
chwilą, słysząc krzyki swoich przyjaciół. Ba, to miejsce nawet nie było
pomieszczeniem! Znajdowałam się teraz na otwartej przestrzeni, a wokół mnie
były chaotycznie poustawiane różne pomniki… Zaraz… Nie, to nie były pomniki. To
były groby. Było tu mroczno, ale jaśniej niż w pokoju, w jakim stałam niedawno,
co pozwalało mi przyjrzeć się wszystkiemu dużo dokładniej. Niedaleko mnie na
wietrze powiewały gałęzie wierzby, a kiedy się odwróciłam, natychmiast
odskoczyłam do tyłu- Nie, to tylko posąg- wymamrotałam. Przede mną stała postać
anioła wyrzeźbiona z ciemnego marmuru, ale czymś odbiegała od wyobrażeń
normalnych aniołów… Miała długą, pofalowaną szatę z kapturem zasłaniającym twarz,
stopy i prawie całe dłonie. Z rękawów szaty wystawały jedynie chude, jakby
sflaczałe, długie palce. Tak właściwie to anioła przypominała tylko i wyłącznie
w tym, że również miała skrzydła. Rzeźba wyglądała prawie jak prawdziwa istota
żyjąca i nie byłoby dla mnie dużym zaskoczeniem, gdyby nagle się poruszyła czy
przemówiła. Poczułam czyjś chłodny dotyk na ramieniu i wzdrygnęłam się.
Odwróciłam się powoli w stronę tego, kto mnie zaczepił. Nie byłam w stanie
powstrzymać głośnego wrzasku, jaki cisnął mi się na usta, gdy ujrzałam twarz
owej osoby. Była to twarz tak obrzydliwa i upiorna, jakiej nie widziałam
jeszcze nigdy, nawet w najstraszniejszych horrorach.
**********Poza opowiadaniem**********
Hej ;* Więc... Nareszcie mamy Piąty Rozdział ;) Chciałabym przeprosić Was za taką zwłokę, ale powody podam później. Mam do Was trzy sprawy i nie przedłużając, oto one:
Po pierwsze chcę wyjaśnić, dlaczego tak długo nie dodawałam tego Rozdziału. Tym razem nie jest to wina mojej chorej psychiki! xD Po prostu kilka dni po dodaniu Czwórki zwaliła mi się klawiatura, większość klawiszy poprzestawiało się miejscami i ciężko było tak cokolwiek pisać :/ Jednak kilka dni temu, kiedy zdałam sobie sprawę z tego, że nikt nie wie, jak ją naprawić i będę musiała kupić nową, postanowiłam spiąć dupę i napisać na tym starym złomie kolejny Rozdział ;D Jestem baardzo zadowolona z tego, że jednak mi się udało, ale chciałabym prosić Was, abyście byli wyrozumiali, gdybyście dostrzegli gdzieś jakiś błąd lub literówkę; naprawdę, na tym gównie ciężko cokolwiek tworzyć, po prostu krew mnie zalewała jak to pisałam >.< Ale w końcu mi się udało :D Ogólnie to chyba najwięcej czasu zajęło mi wyczajenie i przyswojenie sobie, gdzie jest jaki znak czy litera ;dd
Po drugie chciałabym powiedzieć, że mam nadzieję, iż miło minęły Wam święta oraz życzyć Wam, aby ten nowy, 2014 rok (nie zważając na to, czy 2013 był dla Was szczęśliwy, czy nie) był jeszcze lepszy od roku minionego! ;*
Po trzecie chciałbym Was trochę zaspamić ;P Spam 1# Zapraszam Was wszystkich serdecznie na mojego bloga, którego założyłam niedawno z moją przyjaciółką Majką ----> Secretets Of The Past Ukazała się już na nim Fabuła, Bohaterowie oraz Prolog :) Jeśli Was to zainteresuje, tutaj możecie obejrzeć zwiastun ----> (klik) .
Spam 2# dotyczy stronki, którą założyłam również z wymienioną powyżej Majką ;3 Jest to stronka nie z opowiadaniem, lecz ze zwiastunami ----> Town of Trailers (jakby co to ja jestem Dreamer, a Majka to Monster). Tak więc, gdybyście potrzebowali zwiastunów do swoich opowiadań, możecie składać u nas zamówienia, będziemy bardzo szczęśliwe! Dopiero zaczynamy i trochę trudno jest nam się rozkręcić :/
Dobrze, więc czas ogłoszeń parafialnych dobiegł końca! ;) Na pożegnanie jak zwykle proszę Was o komentarze z opiniami na temat Rozdziału. Kocham Was mocnoo <3
Malikowa, xx
Subskrybuj:
Posty (Atom)